Ostatnie tygodnie przed startem PŚ spędzaliście w Kontiolahti, bo w innych miejscach nie było śniegu. Jak jest teraz?
Rzeczywiście, w ostatnich tygodniach było bardzo ciepło. Już sama epidemia powodowała utrudnienia w przygotowaniach. Chcieliśmy podróżować jak najmniej, nie wracać do Polski i na początku zdecydowaliśmy się na treningi w fińskiej Imatrze, ale tam też brakowało śniegu. Na szczęście w Kontiolahti mieliśmy znakomite warunki. W Skandynawii organizatorzy są znakomicie przygotowani.
Byliście w Kontiolahti już od początku listopada, teraz czekają was dwa tygodnie zawodów i przenosiny na kolejne starty w Pucharze Świata w Hochfilzen. Przygotowania były dość długie. Jak dbać o dobre samopoczucie?
Tak działa system przygotowań w Polsce. Do dyspozycji mamy tylko Duszniki Arenę, bywają problemy ze śniegiem, więc jeździmy sporo po Europie. Do tego jeszcze dziewczyny pochodzą z różnych części kraju: Kamila Żuk jest z Sokołowska, Magda Gwizdoń z Żywca, Monika Hojnisz-Staręga z Chorzowa. Podczas pracy w USA miałem podobne problemy. Skoro często jeździmy na zgrupowania, to staramy się im zapewnić jak najwięcej pobytu w domu pomiędzy obozami. Zawsze po zakończeniu jakiegoś etapu przygotowań dziewczyny jadą do rodzin, zamiast podróżować po Polsce na badania czy w poszukiwaniu miejsc do treningów. Rozmawialiśmy co zrobić z ostatnim etapem przed rozpoczęciem sezonu. Mieliśmy do wyboru jeżdżenie po Europie i zwiększanie ryzyka zakażenia, albo założenie „bazy” w Finlandii. Dziewczyny same podjęły decyzję: jedziemy do Kontiolahti i zostajemy. Dzięki temu mogliśmy spokojnie trenować, ale z drugiej strony spędzlismy cztery tygodnie w jednym hotelu. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłem (śmiech).
Monika Hojnisz-Staręga miała latem problemy ze zdrowiem. Jak wygląda forma pana zawodniczek na ostatniej prostej?