To będą podzielone igrzyska. Ci, którzy kochają hokej, curling czy jazdę figurową na lodzie, będą je śledzić z zalanego deszczem Vancouver. Kibice skoków narciarskich, biatlonu i biegów muszą dojeżdżać lub zamieszkać w Whistler, gdzie też leje, ale wyżej w górach deszcz zamienia się już w śnieg.
Z prognoz wynika, że w najbliższych dniach posypie mocniej, więc gdy po medale biec będzie Justyna Kowalczyk, biec i strzelać Tomasz Sikora, a skakać Adam Małysz, białego puchu raczej nie zabraknie.
Zaczyna Małysz, który dziś o 19 polskiego czasu zaczyna kwalifikacje do sobotniego konkursu na mniejszej skoczni. Dla niego to będzie tylko kolejny trening, jako jedyny z Polaków awans ma już zapewniony jak cała czołowa dziesiątka Pucharu Świata.
Skoczkowie zaczną pracę jeszcze przed otwarciem igrzysk. Ceremonia na stadionie BC Place jest zaplanowana na godz. 3 polskiego czasu w nocy z piątku na sobotę. To będzie pierwsze otwarcie igrzysk pod dachem. Konkurs na średniej skoczni zaczyna się w sobotę o 18.45 polskiego czasu, pierwszy bieg Tomasza Sikory – sprint – w niedzielę o 20.15, a Kowalczyk o pierwszy medal igrzysk walczy w poniedziałek po 19 w biegu na 10 km stylem dowolnym.
Justyna, która z wymienionej trójki przyjechała do Whistler najpóźniej, ucieka od pytań o swoje szanse. Twierdzi, że trasy są bardzo łatwe i faworyzują jej najgroźniejsze rywalki. To samo mówi trener Aleksander Wierietielny. – To turystyka, nie sport – powtarza. I dodaje: – Tak łatwych tras nie ma na żadnych zawodach Pucharu Świata, nie pamiętam też podobnych na igrzyskach. Olimpijskie ściganie powinno być selektywne, wymagać największych umiejętności i mistrzowskiego przygotowania. A turystyka jest dla amatorów, nie dla zawodowców.