Reklama
Rozwiń

Polskie asy coraz lepsze

W nocy z piątku na sobotę ceremonia otwarcia, wcześniej kwalifikacje na normalnej skoczni

Aktualizacja: 12.02.2010 09:08 Publikacja: 12.02.2010 01:18

Tomasz Sikora

Tomasz Sikora

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

To będą podzielone igrzyska. Ci, którzy kochają hokej, curling czy jazdę figurową na lodzie, będą je śledzić z zalanego deszczem Vancouver. Kibice skoków narciarskich, biatlonu i biegów muszą dojeżdżać lub zamieszkać w Whistler, gdzie też leje, ale wyżej w górach deszcz zamienia się już w śnieg.

Z prognoz wynika, że w najbliższych dniach posypie mocniej, więc gdy po medale biec będzie Justyna Kowalczyk, biec i strzelać Tomasz Sikora, a skakać Adam Małysz, białego puchu raczej nie zabraknie.

Zaczyna Małysz, który dziś o 19 polskiego czasu zaczyna kwalifikacje do sobotniego konkursu na mniejszej skoczni. Dla niego to będzie tylko kolejny trening, jako jedyny z Polaków awans ma już zapewniony jak cała czołowa dziesiątka Pucharu Świata.

Skoczkowie zaczną pracę jeszcze przed otwarciem igrzysk. Ceremonia na stadionie BC Place jest zaplanowana na godz. 3 polskiego czasu w nocy z piątku na sobotę. To będzie pierwsze otwarcie igrzysk pod dachem. Konkurs na średniej skoczni zaczyna się w sobotę o 18.45 polskiego czasu, pierwszy bieg Tomasza Sikory – sprint – w niedzielę o 20.15, a Kowalczyk o pierwszy medal igrzysk walczy w poniedziałek po 19 w biegu na 10 km stylem dowolnym.

Justyna, która z wymienionej trójki przyjechała do Whistler najpóźniej, ucieka od pytań o swoje szanse. Twierdzi, że trasy są bardzo łatwe i faworyzują jej najgroźniejsze rywalki. To samo mówi trener Aleksander Wierietielny. – To turystyka, nie sport – powtarza. I dodaje: – Tak łatwych tras nie ma na żadnych zawodach Pucharu Świata, nie pamiętam też podobnych na igrzyskach. Olimpijskie ściganie powinno być selektywne, wymagać największych umiejętności i mistrzowskiego przygotowania. A turystyka jest dla amatorów, nie dla zawodowców.

Wygląda na to, że liderka Pucharu Świata i jej trener potrzebują zasłony dymnej, która odgrodzi ich od ogromnych oczekiwań kibiców. Justyna mówi skromnie, że będzie bardzo szczęśliwa z jednego krążka, ale ci wszyscy, którzy pamiętają rozmowy w Libercu poprzedzające jej wspaniałe starty i zdobycie dwóch złotych medali, wiedzą że taktyka była podobna.

Fachowcy z innych krajów nie mają jednak wątpliwości, ich zdaniem to będą igrzyska Polki. Jest mocna jak nigdy, a rywalek, które mogą jej skutecznie zagrozić, nie ma zbyt wiele.

Roman Bondaruk, trener biatlonistów, wierzy, że na podium stanie też Tomasz Sikora. – Ustabilizował ostatnio bieg i strzelanie, nic mu nie dolega, więc będzie groźny dla najlepszych – uważa Bondaruk. Teraz, po sprawdzianie na trasie w Whistler wygranym przez Sikorę obaj mają jeszcze lepszy humor. Forma srebrnego medalisty z Turynu rośnie, i ta strzelecka, i biegowa.

– Na tym poziomie rywalizacji strzelanie odgrywa ogromną rolę. Jeśli nie pudłujesz, to przed kolejnym startem śpisz spokojnie i w efekcie szybciej biegniesz – tłumaczy trener Bondaruk, który sądzi, że tylko kolejny olimpijski sukces Sikory przedłuży jego karierę. Może nawet do igrzysk w Soczi. – On z roku na rok nie jest młodszy, biologii nie oszuka. Każdy dobry występ musi okupić ciężką pracą, dlatego tak ważna jest motywacja, której po słabszym występie mogłoby mu zabraknąć – mówi Bondaruk.

Adam Małysz jest chyba z nich najspokojniejszy. Wygrał już w życiu tyle, że niczego nie musi udowadniać. Cały czas żartuje, uśmiecha się, zatrzymany rozmawia długo.

As polskiej ekipy ma powody do dobrego nastroju, bo jego forma stale rośnie. Drugiego dnia treningów Małysz skoczył najdalej w drugiej serii. Jego rezultat – 109,5 m spowodował natychmiastowe obniżenie przez sędziów rozbiegu o dwie belki.

Norweg Anders Jacobsen, skaczący w tych samych co Polak warunkach, uzyskał 107,5 m. Thomas Morgenstern, już przy obniżonym rozbiegu, skoczył 106,5 m.

Austriak i Szwajcar Simon Ammann są w formie na pewno w gorszej niż Małysz. Ich rywalizacja na skoczni w Whistler zapowiada się pasjonująco.

Szwajcar Bernie Schoedler, do niedawna trener Ammanna i Andreasa Kuettela, teraz asystent Wolfganga Steierta, prowadzącego reprezentację Rosji, mówi, że Małysz będzie w igrzyskach na podium. Za Ammannem i Morgensternem. – Ale to nic pewnego, bo może też być pierwszy – śmieje się głośno.

Szkoda, że „Forbes” w opublikowanym właśnie rankingu nie uwzględnił Małysza. Nie wiemy, gdzie jest jego miejsce w stawce olimpijczyków, jeśli chodzi o moc finansową. Na pewno nie byłby ostatni. Krezusami są 19-letnia łyżwiarka figurowa Kim Yu Na z Południowej Korei oraz amerykański mistrz snowboardu Shaun White. Ich roczne dochody „Forbes” szacuje na 8 mln dolarów.

O filigranową, śliczną Kim, aktualną mistrzynię świata biją się najpoważniejsi sponsorzy – Hundai Motor, Kookim Bank, Nike i Procter and Gamble. O niego, złotego medalistę olimpijskiego z Turynu – Red Bull (sponsor Małysza), Burton, Target czy AT&T. Na kolejnych miejscach na tej prestiżowej liście są rodacy White’a, znakomici narciarze – Lindsey Vonn (3 mln) i Ted Ligety (2 mln).

Igrzyska w Vancouver Whistler to wielka szansa dla tych wszystkich, którzy marzą, by do tej listy dołączyć. Tyle że złoty medal może nie wystarczyć.

Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku