W Trondheim temperatura bliska zera i dużo świeżego śniegu. Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk, mówi, że to złe warunki nie tyle do biegania, ile do smarowania nart, a w biegach stylem klasycznym smarowanie ma decydujące znaczenie.
W sprincie Polka walczy o kolejne punkty Pucharu Świata. W klasyfikacji generalnej prowadzi Słowenka Petra Majdić, faworytka do kolejnego zwycięstwa na sprinterskim dystansie, przed Kowalczyk. Trzecia jest Finka Aino-Kaisa Saarinen, która ostatnio w Lahti nie startowała z powodu choroby.
Wierietielny pytany o zdrowie Justyny Kowalczyk mówi, że mistrzyni świata wciąż pokasłuje, ale forma jest, więc na pewno będzie walczyć o jak najwyższą pozycję. W sprincie, którego nie lubi, jest przecież czwarta w klasyfikacji. Zapewne miałaby jeszcze więcej punktów, gdyby Norweżka Celine Brun-Lie po upadku nie trzymała kurczowo jej kijka w „małym finale” w Lahti. – To niedoświadczona zawodniczka, ale kto wie, może działała z premedytacją. Majdić przyznała przecież, że z pełną świadomością zajechała na finiszu drogę Fince Pirjo Muranen. Być może w przyszłości organizatorzy w Lahti poszerzą tory i nie dojdzie już do takich incydentów – powiedział Wierietielny.
W sobotę polską podwójną mistrzynię świata z Liberca czeka maraton, bieg na 30 km stylem klasycznym. Rywalki szykują się na rewanż, ale Wierietielny nic sobie z tego nie robi. – Justysia jest wciąż w wysokiej formie i w dzień czy dwa dni jej nie straci. O to jestem spokojny. Niech się boją rywalki.
Po zawodach w Trondheim Polkę czekają już tylko sprint w Sztokholmie (18 marca) i kończące walkę o Puchar Świata trzydniowe zawody w Falun (20 – 22 marca).