Reklama

Ktoś musi palić w piecu

Wojciech Fortuna o Turnieju Czterech Skoczni

Publikacja: 30.12.2010 00:32

Ktoś musi palić w piecu

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Rz: Jak za pana czasów wyglądał ten turniej?[/b]

[b]Wojciech Fortuna:[/b] Zawsze było bogato. Samochód za zwycięstwo, cenne nagrody rzeczowe, piękne puchary. To były odświętne zawody, inne niż wszystkie. Pamiętam też, że jechaliśmy na nie z Polski długo. Najpierw tłukliśmy się autobusem na zbiórkę do Katowic, później z wieloma przesiadkami podróżowaliśmy do Oberstdorfu. Każdy z trzema parami długich nart w pokrowcu i plecakiem. Nie było luksusów jak teraz.

[b]Jak spędzaliście noc sylwestrową? W łóżkach?[/b]

Jak ktoś chciał balować, to balował. Znam takich, co walczyli do rana. My spotykaliśmy się na kolacji z trenerem, wypijaliśmy kilka kieliszków wina i kładliśmy się spać. W Nowy Rok była bardzo miła atmosfera, składaliśmy sobie życzenia, a później walczyliśmy na skoczni. Pamiętam tylko jeden zgrzyt. Słynny skoczek z NRD Hans Georg Aschenbach, stojąc na podium w GaPa, nie podał ręki działaczowi z zachodnich Niemiec, który chciał mu złożyć gratulacje. Ponoć dostał takie polecenie.

[b]Nieżyjący już Stanisław Bobak opowiadał, że w tamtych czasach prawie wszyscy skoczkowie palili papierosy. Nie przesadzał?[/b]

Reklama
Reklama

Ależ skąd. Kurzyli wszyscy, nawet na rozbiegu. Przechodziło to ze starego na młodego, jak z ojca na syna. Ja też się tak nauczyłem. A pamiętam, jak przed laty byłem w USA i Tadek Majerczyk, mój kolega skoczek, który tam mieszkał, pytał zdziwiony: – Wojtek, ty jeszcze palisz?. To przecież szkodzi. Miał rację, dwa lata temu rzuciłem. Cieszy mnie, że nowe pokolenie skoczków już nie sięga po papierosy.

[b]A po gorzałkę?[/b]

Tego nie wiem. Słyszałem tylko, że niektórzy Finowie czy Norwegowie mają takie ciągoty, ale to ich problem. Mogę jedynie zapewnić, że to nie pomaga.

[b]Nie korci pana, żeby jeszcze raz zobaczyć to wszystko z bliska?[/b]

Ja już wszędzie byłem. Mam zaproszenie na mistrzostwa świata do Oslo, ale chyba zrezygnuję. Ktoś musi przecież palić w piecu i pilnować domu na Suwalszczyźnie, gdzie mieszkam. Tu teraz czuję się najlepiej.

[b]Rz: Jak za pana czasów wyglądał ten turniej?[/b]

[b]Wojciech Fortuna:[/b] Zawsze było bogato. Samochód za zwycięstwo, cenne nagrody rzeczowe, piękne puchary. To były odświętne zawody, inne niż wszystkie. Pamiętam też, że jechaliśmy na nie z Polski długo. Najpierw tłukliśmy się autobusem na zbiórkę do Katowic, później z wieloma przesiadkami podróżowaliśmy do Oberstdorfu. Każdy z trzema parami długich nart w pokrowcu i plecakiem. Nie było luksusów jak teraz.

Reklama
Inne sporty
Sebastian Kawa znów triumfuje. Został mistrzem Europy
Inne sporty
Dwa medale Mateusza Maliny na igrzyskach w Chinach
Inne sporty
Szermierka i Rosja. Niebezpieczne związki
kolarstwo
Rafał Majka kończy karierę. Odejdzie spełniony
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Inne sporty
Tadej Pogacar. Wygrał Tour de France, myśli już o igrzyskach w Los Angeles i sportowej emeryturze
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama