[b]Rz: Jak za pana czasów wyglądał ten turniej?[/b]
[b]Wojciech Fortuna:[/b] Zawsze było bogato. Samochód za zwycięstwo, cenne nagrody rzeczowe, piękne puchary. To były odświętne zawody, inne niż wszystkie. Pamiętam też, że jechaliśmy na nie z Polski długo. Najpierw tłukliśmy się autobusem na zbiórkę do Katowic, później z wieloma przesiadkami podróżowaliśmy do Oberstdorfu. Każdy z trzema parami długich nart w pokrowcu i plecakiem. Nie było luksusów jak teraz.
[b]Jak spędzaliście noc sylwestrową? W łóżkach?[/b]
Jak ktoś chciał balować, to balował. Znam takich, co walczyli do rana. My spotykaliśmy się na kolacji z trenerem, wypijaliśmy kilka kieliszków wina i kładliśmy się spać. W Nowy Rok była bardzo miła atmosfera, składaliśmy sobie życzenia, a później walczyliśmy na skoczni. Pamiętam tylko jeden zgrzyt. Słynny skoczek z NRD Hans Georg Aschenbach, stojąc na podium w GaPa, nie podał ręki działaczowi z zachodnich Niemiec, który chciał mu złożyć gratulacje. Ponoć dostał takie polecenie.
[b]Nieżyjący już Stanisław Bobak opowiadał, że w tamtych czasach prawie wszyscy skoczkowie palili papierosy. Nie przesadzał?[/b]