Rozmowa z Adamem Małyszem

[b]Zapomniał pan już o nieudanym skoku w Oberstdorfie? [/b]

Staram się o tym nie myśleć, choć mam świadomość, że straciłem wiele punktów. Na kolejne błędy nie mogę już sobie pozwolić jeśli myślę o podium w tym turnieju. A myślę, tego nie ukrywam [b] Z kwalifikacyjnego skoku jest pan zadowolony? [/b]

Nie był zły, a mam nadzieję, w że konkursie będę lądował jeszcze dalej. Chciałbym rozpocząć Nowy Rok miłym akcentem.

[b] A jaki był ten stary 2010?[/b]

Chyba lepszy niż oczekiwałem. Dwa srebrne medale na igrzyskach w Vancouver, piąte miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, to znakomite wyniki. Czas ucieka bardzo szybko, jestem coraz starszy, tego nie zmienię.

[b] Przed rokiem, gdy rozmawialiśmy w GaPa mówił pan, że wciąż szuka właściwej pozycji dojazdowej. A teraz, gdzie tkwi problem? [/b]

Sytuacja jest podobna. W Engelbergu, gdzie zająłem drugie i trzecie miejsce skakałem już bardzo dobrze, ale później wystartowałem w mistrzostwach Polski na Dużej Krokwi i trochę się rozregulowałem. Dlatego teraz spóźniam skoki.

[b] Co na to wszystko mówi pana trener, Fin Hannu Lepistoe? [/b]

Hannu jak to Hannu zachowuje olimpijski spokój i mówi, że wszystko powinno być dobrze, bo potencjał jest. Wszystkie testy to potwierdzają, ale pomiary to nie wszystko, trzeba jeszcze daleko skakać.

[b] Tak daleko jak Thomas Morgenstern? [/b]

„Morgi" jest w rewelacyjnej formie i tylko przypadek może mu odebrać zwycięstwo w tym turnieju. Ja od początku wiedziałem, że z moim niestabilnym skakaniem ciężko będzie mi nawiązać z nim walkę. Wiem, że wielu widziało mnie tu w roli faworyta, nie dementowałem tego, ale miałem świadomość, że to jeszcze nie to, że to za mało, by wygrać Turniej Czterech Skoczni.