W Predazzo powiedział: za rok, gdy będą tu mistrzostwa świata, pierwsze i siódme miejsce mi nie wystarczy.
Jest ambitny, pamiętam, jak kiedyś przed zawodami w Niemczech mówił: „Chcę być najlepszy na świecie. Nie wiem, jak długo mi to zajmie, obiecać niczego nie mogę, ale to jest mój cel".
Zwykle jednak chowa się za deklaracjami o dobrych skokach itd. To dobrze, że zaczął mówić odważniej?
Najważniejsze jest to, co Kamil robi na skoczni. Wie, że może wygrać z każdym.
Schlierenzauer mówi, że właśnie się tworzą skoki przyszłości: kto się nie przestawi na nowy styl, nie będzie się liczyć. Co ma na myśli?
To się nie zaczęło teraz, tylko rok temu. Zmianę wymusiły przepisy o skróceniu nart. Trzeba się odbijać pod innym kątem, bo narty już nie mają tak dużej powierzchni nośnej. Krótko mówiąc, nie da się już na nich polatać. Trzeba znów skakać. Niektórzy musieli w kilka lat skrócić deski o kilkanaście centymetrów. To ogromna zmiana. Ucierpieli starsi, im trudniej się przestawić. Ale te nowe sposoby skakania, mimo skrócenia nart, działają tak dobrze, że jury zaczęło skracać też rozbieg, żeby nie kończyło się przeskakiwaniem skoczni.