Vonn chce wystartować w zjeździe z mężczyznami

Lindsey Vonn, najlepsza alpejka świata ostatnich lat, chce w listopadzie wystartować w zjeździe z mężczyznami. Nowa bitwa płci czy troska o popularność? Może jedno i drugie

Publikacja: 13.10.2012 01:09

Vonn chce wystartować w zjeździe z mężczyznami

Foto: Wikimedia Commons

Na początku był list. Vonn napisała we wrześniu do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) prośbę o zgodę na start z mężczyznami 24 listopada na trasie zjazdowej Pucharu Świata w Lake Louise (Kanada) w stanie Alberta.

Wybór miejsca był nieprzypadkowy – na kanadyjskiej trasie pani Lindsey wygrywała kobiece zjazdy pucharowe aż 9 razy (we wszystkich innych ośrodkach 17), bywalcy zawodów słusznie zaczęli nazywać to miejsce „Lake Lindsey".

Działacze FIS uznali, że nie wypada odnosić się do nieco niespodziewanej propozycji wielkiej mistrzyni bez należnego namysłu, ale tak naprawdę chyba nie wiedzieli, co z nią zrobić, i wymyślili grę na zwłokę. – Nie mamy na razie w tej sprawie nic do powiedzenia, bo prośba indywidualna to za mało, oczekujemy na formalne wsparcie pomysłu przez amerykańską federację narciarską – powiedzieli ustami pani Sarah Lewis, sekretarza generalnego.

Dyrektor ds. narciarstwa alpejskiego w FIS – Guenther Hujara wraz z kolegami z zarządu przyznali, że zapoznali się z prośbą, chwilę podyskutowali, ale uznali, że w sprawach tak złożonych, jak pomysły ambitnych mistrzyń nart lepiej zdać się na decyzję całej Rady FIS. Rada będzie obradować 3 i 4 listopada w Oberhofen (Szwajcaria) i wtedy podejmie decyzję.

W ten sposób obiecująca idea walki Lindsey Vonn z najszybszymi Austriakami i Włochami na kanadyjskim stoku trochę ugrzęzła w biurokratycznych zakrętach, ale nie zginęła.

Amerykańska federacja narciarska (USSA) zobowiązała się bowiem do sformułowania odpowiedzi do FIS, tylko jeszcze nie wie jakiej. Prawdę mówiąc, na razie pomysł Lindsey Vonn nie ma znaczącego poparcia. – Z oczywistych powodów mamy ogromny szacunek dla osiągnięć Lindsey w sporcie oraz dla jej życzenia pokazującego pragnienie poszukiwania nowych wyzwań, ale jeszcze nie odbyliśmy odpowiedniej dyskusji. Podejmiemy zatem decyzję po uwzględnieniu wszelkich aspektów problemu z udziałem wszystkich zainteresowanych stron – powiedział Tom Kelly, wiceprzewodniczący USSA ds. komunikacji, co dałoby się ująć krótko: tak łatwo to jej nie pójdzie.

Vonn, choć mistrzyni nad mistrzynie, chyba nie uwzględniła faktu, że jej piękna dyscyplina, jak większość innych, zależy od telewizji, w tym roku od potężnej stacji NBC, która postanowiła transmitować na żywo alpejski Puchar Świata. W tygodniu, w którym Lindsey chciała zjeżdżać z alpejczykami w Kanadzie, stacja zaplanowała bogaty weekendowy przekaz ze startów kobiecych w USA, konkretnie ze slalomów w Aspen w stanie Kolorado. W zapowiedziach programowych NBC już w sierpniu napisano: „W weekend Święta Dziękczynienia pokażemy na żywo zawody z udziałem mistrzyń olimpijskich Lindsey Vonn i Julii Mancuso z Nature Valley Aspen". Takich zapowiedzi NBC chętnie nie zmienia.

Drugi kij na Lindsey znaleźli co sprytniejsi działacze FIS, którzy uznali, że obowiązkowe treningi i start alpejki w Lake Louise dadzą jej znaczną przewagę nad koleżankami w następnym tygodniu pucharowym i w zasadzie mistrzynię zjazdu należałoby z tego powodu zdyskwalifikować na czas startów kobiet w kanadyjskim ośrodku. Dwa zjazdy i jeden supergigant odjęty od pucharowych zysków to duża strata punktów – sposób nacisku na narciarkę widać jak na dłoni.

Przemycane są także po cichu sugestie ekspertów, że nawet znakomity przejazd Vonn po męskiej trasie zakończyć się może wynikiem o jakieś 5 sekund gorszym od najlepszych, co raczej nie będzie sprzyjać poprawie wizerunku alpejki i kobiecego narciarstwa, tylko utrwali przekonanie, że na stokach równej rywalizacji nie ma i nie będzie.

Można zrozumieć niepokój działaczy, bo to precedens i zamieszanie, ale czy warto przeszkadzać, by Lindsey Vonn dostała szansę jaką w tenisie wykorzystała w 1973 roku Billie Jean King, gdy w „Bitwie Płci" pokonywała Bobby'ego Riggsa? Szanse, że alpejce się uda, są, przyznajmy, nieznaczne.

Historia sportu zna trochę przypadków podobnej rywalizacji, ale sukcesy kobiet można policzyć na palcach i to z zastrzeżeniem, że nie były to wielkie zwycięstwa: parę ładnie wygranych piłek przez Jackie Mitchell w meczu baseballowym w barwach Chattanoga Lookouts przeciw New York Yankees w 1931 roku, sukces dżokejki Julii Kron w prestiżowym wyścigu Belmont Stakes w 1993 roku, zwycięstwo zapaśniczki Michaeli Hutchinson (kategoria do 103 funtów) w zawodach stanowych na Alasce,  wygrana Alexis Thompson w golfowym turnieju zawodowym TPC Eagle Trace czy tytuł dla Kelly Kulick w zawodowym turnieju kręglarskim.

Więcej hałasu jest zawsze przed startem, bo dobrze się czyta o pierwszej kobiecie w wyścigach Indy 500 (Danica Patrick) albo staraniach popularnych golfistek (Laura Davies, Annika Sorenstam, Michelle Wie), by dołożyć mężczyznom.

Lindsey Vonn, kobieta popularna, bogata i nie stroniąca od kamer, przyjęć i okładek kolorowych magazynów może po prostu wybrała dobry sposób, by świat o niej nie zapominał. Pościg za 54. wygraną w Pucharze Świata i za rekordami Annemarie Proell-Moser (62 zwycięstwa) i Vreni Schneider (55) to jednak nie brzmi tak dobrze jak kobiece wyzwanie rzucone Bode Millerowi i Klausowi Kroellowi.

Złośliwi mówią, że tak naprawdę chodzi o odwrócenie uwagi od niezręcznego faktu, iż pani Vonn razem z byłym mężem Thomasem w 2010 roku nie zapłacili 1,7 mln dol. podatków dochodowych. Choć należność została już uregulowana (alpejka poinformowała o tym świat na Facebooku), to jej wizerunek znacznie ucierpiał, nie mówiąc o portfelu.

Inne sporty
Gwiazdy szachów zagrają w Warszawie. Jan-Krzysztof Duda wierzy w sukces
kolarstwo
Paryż - Roubaix. Upadek Tadeja Pogacara. Mathieu Van Der Poel zwycięża
szachy
Jan-Krzysztof Duda znów zagra w Polsce. Celuje w zwycięstwo
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja