Svindal – twardy trzydziestolatek

Aksel Lund Svindal i Marion Rolland mistrzami w zjeździe. Norweg potwierdził klasę, Francuzka pokazała, że warto czekać na szansę.

Publikacja: 11.02.2013 01:06

Aksel Lund Svindal – najszybszy alpejczyk świata

Aksel Lund Svindal – najszybszy alpejczyk świata

Foto: AFP

Męski zjazd, dla wielu najważniejsza konkurencja mistrzostw w Schladming, odbył się w sobotę. Svindal był pod każdym względem lepszy od reszty – nie popełnił żadnego błędu technicznego, wytrzymał trudy trasy, ryzykował, gdzie warto było ryzykować, jechał spokojnie, gdy tego wymagały okoliczności.

Wpaść w kłopoty na zlodzonej i wyboistej trasie Planai było łatwo. Widoczność słaba, lekki śnieżek też nie pomagał. Mocne nogi trzeba było mieć do ostatniego zakrętu, bo nawet tam groziło wypadnięcie poza nadmuchiwaną bramę na mecie.

– Mój plan zakładał nacisk do ostatniego wypłaszczenia, tam dwie bramki kierunkowe przejechałem zgodnie z taktyką bez szaleństw, by na końcu znów przyspieszyć. Nigdy nie ma idealnych przejazdów, ale ten w Schladming był rzeczywiście bardzo dobry – mówił mistrz.

Rywale gratulowali, kiwali z uznaniem głowami, nikogo zwycięstwo Norwega nie zaskoczyło, jest liderem Pucharu Świata, w wieku 30 lat osiągnął pełną sportową dojrzałość. Sukcesy miał już wcześniej, jest mistrzem olimpijskim w supergigancie z Vancouver, mistrzem świata był cztery raz razy, dwukrotnie zdobywał Puchar Świata, ale dopiero teraz dostrzega się, że jest jedną z najważniejszych postaci na stokach alpejskich.

Pochodzi z małej miejscowości pod Oslo. Rodzice, jak większość Norwegów, bez nart nie wyobrażali sobie żadnych wakacji. Akselowi kupili pierwsze deski, gdy miał trzy lata. Dziadkowie mieli domek w Geilo (to znany norweski ośrodek narciarski) i też pomagali w sportowej edukacji.

Weekendowe i wakacyjne zabawy skończyły się, gdy Aksel Lund w wieku 15 lat przeniósł się 400 km na północ, do sportowej szkoły średniej w Oppdal. Po czterech latach był już w norweskiej kadrze juniorów. Dalej się nie uczył, wybrał narty.

Był twardy, miał talent, wygrywał, ale na alpejskich stokach było tyle sław, że nie zawsze udawało mu się przebić do pierwszego szeregu.

Jesienią 2008 roku w Beaver Creek miał pierwszy z ciężkich upadków w zjeździe. Spędzał tygodnie w szpitalach w Vail i Oslo. Po roku wrócił i wygrał zjazd na tej samej trasie, na której upadł.

Gdy nie jeżdżą już Hermann Maier, Didier Cuche, gdy zabrakło kilku innych mistrzów szybkości, gdy kontuzje ograniczyły starty Bode Millera, to właśnie Aksel Lund Svindal pozostaje niezłomnym trzydziestolatkiem, który wciąż uczy pokory młodszych. Nie da się ukryć, ta rola jest opłacalna. Norweg może przebierać w propozycjach od sponsorów.

Kto czekał na to, że pod nieobecność Lindsey Vonn Tina Maze udźwignie rolę gwiazdy w zjeździe kobiet, pomylił się. Słowenka była dopiero siódma, wygrała nieoczekiwanie Francuzka Marion Rolland, która mogła się pochwalić tylko tym, że cztery lata temu była w mistrzostwach świata piąta. Na podium PŚ stanęła dwa razy. Jest panią po trzydziestce, co oznacza tylko tyle, że w konkurencjach szybkościowych w Schladming dojrzałość ma znaczenie, trzeba tylko umieć czekać.

Plan na poniedziałek przewiduje walkę o medale w męskiej superkombinacji. Zjazd o 12, slalom o 18.15. Może będzie kolejny złoty medal Svindala, może także zobaczymy najlepszy polski wynik – startuje Maciej Bydliński, niedawno dziewiąty w kombinacji w Kitzbuehel.

Zjazd mężczyzn: 1. A. L. Svindal (Norwegia) 2.01,32; 2. D. Paris (Włochy) 2.01,78; 3. D. Poisson (Francja) 2.02,29; 4. K. Kröll (Austria) 2.02,67; 5. A. Romar (Finlandia) 2.02,68; 6. S. Zurbriggen (Szwajcaria) 2.02,69.

Zjazd kobiet: 1. M. Rolland (Francja) 1.50,00; 2. N. Fanchini (Włochy) 1.50,16; 3. M. Hoefl-Riesch (Niemcy) 1.50,70; 4. N. Kamer (Szwajcaria) 1.50,74; 5. J. Mancuso (USA) 1.50,85; 6. S. Cook (1.50,91).

Męski zjazd, dla wielu najważniejsza konkurencja mistrzostw w Schladming, odbył się w sobotę. Svindal był pod każdym względem lepszy od reszty – nie popełnił żadnego błędu technicznego, wytrzymał trudy trasy, ryzykował, gdzie warto było ryzykować, jechał spokojnie, gdy tego wymagały okoliczności.

Wpaść w kłopoty na zlodzonej i wyboistej trasie Planai było łatwo. Widoczność słaba, lekki śnieżek też nie pomagał. Mocne nogi trzeba było mieć do ostatniego zakrętu, bo nawet tam groziło wypadnięcie poza nadmuchiwaną bramę na mecie.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim