W Pucharze Świata prowadzi Cologna, obrońca tytułu z ubiegłej zimy, za nim Legkow – nowy mistrz Tour de Ski, trzecie miejsce zajmuje sławny Norweg. Szwajcarski lider, choć ma 139 punktów przewagi nad Rosjaninem, zapracował na prowadzenie raczej solidnością startów, a nie wyjątkowo błyskotliwymi zwycięstwami. Tych zwycięstw na razie było zresztą mało, dokładnie jedno, niewiele dni temu podczas próby przedolimpijskiej w Soczi, gdzie wygrał bieg na 30 km w biegu łączącym technikę klasyczną i łyżwową.
Ta próba pokazała jednak twardy charakter Cologny i zdolność wygrywania w najważniejszych, naprawdę trudnych biegach – miał za plecami czwórkę Rosjan, którzy świetnie znali trasę i mogli stosować zabiegi taktyczne, a i tak dał wszystkim radę. Legkow był trzeci, Northug dwunasty. Norweg był jednak najlepszy w sprincie w Soczi, więc swoją sławę też zachował.
W styczniu ogłoszono, że Dario Cologna został w ankiecie telewizyjnej organizowanej od lat przez stację SRF "Szwajcarem 2012 roku", to dopiero drugi taki przypadek, żeby tytuł dostał sportowiec (pierwszym był alpejczyk Didier Cuche). Rodacy przyznali mu ten tytuł chyba trochę za całokształt, czyli za trzy wielkie Kryształowe Kule w Pucharze Świata, trzy zwycięstwa w Tour de Ski i za złoto olimpijskie w Vancouver. Sportowiec znaczącą liczną głosów wyprzedził Jakoba Kollenbergera, byłego szefa Czerwonego Krzyża oraz Bastiana Bakera, piosenkarza. – To wielka niespodzianka i honor. Potraktuję to wyróżnienie jako dodatkową motywację – obiecywał biegacz telewidzom i w mistrzostwach świata słowa chyba dotrzyma.
Jego długoletni rywal, Peter Northug jak zawsze chodzi swoimi drogami. Pod pretekstem choroby opuścił mistrzostwa kraju, chciał być z dala od zgiełku mediów i publiczności. Norweskie media krzyknęły zatem: – Czy mistrz przypadkiem nie kłamie?!. Sezon nie jest na razie dla Northuga zbyt udany, głównie dlatego, że w Tour de Ski tak wyraźnie przegrał prestiżową rywalizację. Prowadził przed ostatnią wspinaczką pod Alpe Cermis, ale na mecie Legkow, Cologna i jeszcze Maksim Wylegżanin byli znacznie lepsi.
Kilka dni przed mistrzostwami świata w Val di Fiemme Norweg powiedział to, co zapewne wyczuwają kibice narciarstwa biegowego: – Tym razem trudno będzie o jednego króla nart. Zapewne Szwedzi wykorzystają swoją szansę w sprintach, zapewne jest kilkunastu uczestników, którzy będą walczyć o medale w innych konkurencjach – mówił w Davos, gdzie odbywały ostatnie zawody pucharowe przed rywalizacją w Val di Fiemme.