Reklama

Stoch i Małysz. Dwie strony medalu

Posturą podobni do siebie jak bliźniacy, charaktery mają zupełnie różne. Kariery też. Ale obie warte złota.

Publikacja: 04.03.2013 22:49

Wydawało się, że bardziej symbolicznej sceny już nie będzie. Dwa lata temu stali razem na podium w Planicy. Pierwszy raz i ostatni: Stoch jako zwycięzca, Małysz na trzecim miejscu. Obaj w góralskich strojach, bo to był konkurs kończący karierę Adama i właśnie zaczynała się wielka impreza pożegnalna.

Adam odchodził do rajdów, Kamil właśnie tamtej zimy zaczął wygrywać w Pucharze Świata. Obaj się wtedy spłakali. Stoch, nadwrażliwiec, który łzami odreagowywał wszelkie emocje, dobre i złe. I Małysz, którego po wielkich stresach dopadały migreny nie do wytrzymania, po porażkach ciskał nartami jak Kamil, ale łatwiej mu było zawsze płakać z radości niż żalu.

Teraz na mistrzostwach w Val di Fiemme Adam był już tylko gościem. Stoch wygrał tam na dużej skoczni 10 lat po jego złotym medalu, a Małysz – zaproszony przez organizatorów do dekorowania mistrza – wyściskał go na podium. Ale najwymowniejsza była scena po konkursie drużynowym i brązie dla Polski: Adam, który nie doczekał się szansy zdobycia medalu w drużynówce, wyprowadzał wtedy spod skoczni wesoły pochód Polaków. A w rękach niósł narty Stocha. Nie musiał mówić: już nie skaczę, nigdy nie miałem medalu z drużyną, ale ten jest po części mój. Zrobił to za niego Kamil.

Zawsze się lubili i wspierali, choć mogło to się przecież ułożyć inaczej. Nie byliby pierwszą parą mistrz-następca, która uznała, że w kadrze jest za mało miejsca dla nich dwóch. Adam jest z Beskidów, Kamil spod Tatr, a to podział w polskim narciarstwie podstawowy.

Adam ewangelik, Kamil katolik, Adam zawsze w dobrym humorze, Kamil cichy, czasem spięty. Małysza wielkie sukcesy odciągnęły od nauki i maturę zrobił już po trzydziestce. Stoch, syn psychologa, mistrzem świata w Predazzo został kilka miesięcy po obronie pracy magisterskiej na krakowskiej AWF.

Reklama
Reklama

Małysz jest z rodziny z tradycjami w skokach, zaczynał pod okiem brata mamy Jana Szturca, trenował w klubie, w którym ojciec był kierowcą. Stoch jest z rodziny lubiącej sport, która zobaczyła, że syn ma do skoków smykałkę i skrzyknęła się z sąsiadami z Zębu, by zorganizować klub.

Małysz pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata odniósł jako 19-latek, nieprzygotowany do udźwignięcia tego, co się potem działo, dobrego i złego. Stoch wygrał pierwszy raz dopiero mając 24 lata. Ale nawet, gdy Adam wyskakiwał do wielkiej kariery drugi raz, na przełomie 2000/2001, był jeszcze naturszczykiem, którego w medialnych obowiązkach wyręczał trener Apoloniusz Tajner. Niemieckiego nauczył się już jako gwiazda, bo jak z maturą, uwierało go, że się w czymś zaniedbał. Stoch z jednym ze swoich idoli, Niemcem Dieterem Thomą (Małysz był wpatrzony w innego Niemca, Jensa Weissfloga) od dawna może pożartować pod skocznią, mówi po angielsku i niemiecku.

Adam współpracy ze sponsorami też uczył się w locie, i często na konfliktach między swoim menedżerem Edim Federerem a Polskim Związkiem Narciarskim, który był wtedy bezradny w sprawach marketingowych. Stoch, młodszy o 10 lat, wszedł na scenę przygotowaną przez Adama. Jest z ostatniego pokolenia  polskich skoczków, które na początku karier musiało trenować w klubach na byle czym. Już gdy był nastolatkiem, dzięki sukcesom Małysza, napłynęło do polskich skoków tyle pieniędzy, i sprawy marketingowe zostały tak uporządkowane, że zmartwieniem młodych stało się tylko,  wykorzystać szansę.

– Pamiętam, jak Kamil pojawił się w kadrze jako młody chłopaczek. Ale to był taki moment, że było wiele nowych twarzy – wspomina Adam w rozmowie z „Rz". – Sygnał, że to on może być najlepszy z nich, dostaliśmy na MŚ juniorów w Rovaniemi, w których prowadził po pierwszej serii, ale upadł w drugiej. Robił potem postępy płynnie, dużo rozmawialiśmy. Pamiętam jak pierwszy raz pojechał na loty. Bardzo się do latania wyrywał, jak każdy, ale też obawiał. Radził się, jak sobie to poukładać – mówi Adam.

Hannu Lepistoe, poprzedni trener polskiej kadry, a potem trener Małysza, też zapamiętał Stocha z mistrzostw w Rovaniemi. – Widać było, że ma talent, tylko nerwy go jeszcze czasami zawodzą – mówi „Rz" Lepistoe. – Obaj z Adamem urodzili się do skoków. Są naturalnie chudzi, trzymają wagę bez wyrzeczeń, są tak utalentowani, że mieliby sukcesy również w innych sportach.

– Jeśli chodzi o wzrost i wagę, byli niemal identyczni. Kamil ma wpisane w dokumentach, że jest od Adama o 2 cm wyższy (173 cm, waży 52 kg – red.), Adam miał mocniejsze nogi, Kamil górę, ale jeszcze kilka lat temu mogli skakać w tym samym kombinezonie – mówi „Rz" trener polskiej kadry Łukasz Kruczek.

Reklama
Reklama

– Za to ich technikę skakania dzieli kosmos. Ale głównie dlatego, że w ostatnich latach rewolucja sprzętowa przyspieszyła i Kamil musiał się dostosować. Zresztą akurat porównywanie ich pod tym względem jest bez sensu, bo zniknął już ze skoków model mistrza, dziś trzeba technikę dobierać indywidualnie – dodaje Kruczek.

Ale największą różnicą jest to, jak wyglądała kadra w czasach Małysza, a jak ta obecna, z którą Stoch zdobył drużynowo brąz. – Adam był otoczony średniakami. Wiem co mówię, bo sam byłem jednym z nich. W konkursach drużynowych mogliśmy liczyć tylko na zbieg okoliczności. Dziś możemy liczyć na umiejętności, a grupa jest bardzo wyrównana – tłumaczy Kruczek.

Małysz był dla pozostałych skoczków usprawiedliwieniem: i tak go nie przeskoczę. A Stoch jest zobowiązaniem: ja też tak mogę. Dawno nie było tylu powodów, by po wielkim sukcesie wierzyć, że ciąg dalszy nastąpi.

Wioślarstwo
Polskie wiosła na fali. Nasi medaliści wrócili z mistrzostw świata w Szanghaju
Inne sporty
Kolejny sukces Polaków w Himalajach. Andrzej Bargiel zjechał na nartach z Everestu
Wspinaczka
Aleksandra Mirosław znów pobiła rekord świata. Złamanie magicznej granicy coraz bliżej
Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama