Liderki PŚ nie robią uników, wszystkie przyjeżdżają do doliny rzeki Landwasser, także najlepsza polska biegaczka nie ominie sobotniego biegu na 15 km stylem dowolnym, choć to na razie obietnica bólu piszczeli oraz porażek z Norweżkami, Szwedką Charlotte Kallą i może jeszcze kilkoma rywalkami.
Justyna Kowalczyk startuje w Davos pod hasłem „Pewnie mnie zleją", ale można przypuszczać, że to hasło tymczasowe. Cel jest taki, by przygotować się na trud biegania stylem łyżwowym w Soczi, miarą postępu jest różnica do najlepszych. W przedbiegach w Muonio na 10 km było źle (24. miejsce w okrojonej obsadzie), w Kuusamo na tym samym dystansie lepiej (17. pozycja już ze wszystkimi), teraz dystans dłuższy, ale i forma lepsza, poparta ostatnim efektownym zwycięstwem na 10 km stylem klasycznym w Lillehammer.
Davos reklamuje się tym, że tu mieszka Dario Cologna, obecnie kontuzjowany szwajcarski mistrz. Przy okazji Pucharu Świata na stadionie narciarskim odbędzie się tradycyjny trening dla kilkuset dzieciaków, prowadzony przez samego Björna Daehlie. Pogoda ma być świetna. Bilety na zawody są oryginalne – to okulary przeciwsłoneczne z napisem „Davos Nordic Fan" za jedyne 10 franków szwajcarskich. Tak organizatorzy kupują reklamę na nosach ładnych paru tysięcy osób.
Skoczkowie pojechali do Szwarcwaldu, na południe Niemiec, by na największej naturalnej skoczni w kraju, czyli Hochfirstschanze (HS 142), zaliczyć dwa konkursy, w sobotę i niedzielę. Z Titisee-Neustadt wiążą Polaków, zwłaszcza Adama Małysza, miłe wspomnienia, wygrywał tam trzy razy.
Łukasz Kruczek wyjechał ze swoją siódemką zuchów (K. Stoch, M. Kot, P. Żyła, D. Kubacki, J. Ziobro, K. Miętus i K. Murańka) z Zakopanego w czwartek, wreszcie po porządnym treningu na Wielkiej Krokwi. Trener twierdzi, że wszyscy spisywali się bardzo dobrze. W Titisee-Neustadt konkursu pucharowego nie było od kilku lat. Pojawił się w 2001 r., gdy w okolicy mieszkali Sven Hannawald, Dieter Thoma i Martin Schmitt.