Lepiej już było. Tak można w skrócie opisać to, co w ostatnich latach dzieje się w łyżwiarstwie figurowym. Od dyscypliny odwracają się kibice, telewizje i sponsorzy. Zainteresowanie jest coraz mniejsze.
Niegdyś mistrzostwa świata łyżwiarzy figurowych były jednymi z najważniejszych zawodów w kalendarzu imprez sportowych. Zdobyty w nich medal był jednym z najcenniejszych trofeów dla łyżwiarza. Jednak to już historia.
W tym roku na lodowisku w Saitamie brakuje tych, którzy mogliby być magnesem dla publiczności. Złoci medaliści olimpijscy par sportowych z Soczi, Rosjanie Tatiana Wołosożar i Maksym Trańkow, nie przyjechali do Japonii, bo, jak poinformował szef rosyjskiej federacji łyżwiarskiej Aleksander Gorszkow, zawodnicy nie mieli w planach startu w tych zawodach. Pod ich nieobecność honoru Rosji mieli bronić Ksenia Stołbowa i Fiodor Klimow, aktualni wicemistrzowie olimpijscy. Lecz po programie krótkim zajmują trzecie miejsce, więc złoto mistrzostw świata trochę się oddaliło.
Za to porażkę w igrzyskach wetują sobie reprezentanci Niemiec – Aliona Savchenko i Robin Szolkowy. W Soczi mieli zwyciężyć bez większych problemów, ale dwa fatalne błędy w programie dowolnym pozbawiły ich dobrego humoru. Na pocieszenie zostanie im złoto, które być może zdobędą w Saitamie.
Podobnie wygląda sytuacja w rywalizacji solistek. Obecna mistrzyni olimpijska, 18-letnia Adelina Sotnikowa, zrezygnowała z mistrzostw świata, by spokojnie przygotowywać się do kolejnego sezonu. W Japonii kibice nie zobaczą także 24-letniej Koreanki Kim Yu-na (złoto olimpijskie cztery lata temu w Vancouver i srebro w Soczi), która dzień po występie na tegorocznych igrzyskach zakończyła karierę.