Nikt nie powinien się dziwić, jeśli niebawem w Czechach zaczną powstawać pomniki Jaromira Jagra. 43-latek jakiś czas temu zakończył reprezentacyjną karierę, ale wrócił, by pomóc kolegom w odniesieniu sukcesu na turnieju rozgrywanym na lodowiskach Pragi i Ostrawy.
Co będzie tym sukcesem? Czescy kibice nie mówią o niczym innym, tylko o złocie. Dlatego reprezentanci gospodarzy nie mieli innego wyjścia – musieli zwyciężyć bój o półfinał. W ćwierćfinale pokonali Finów 5:3 (1:1, 2:1, 2:1). Jednak niech wynik nikogo nie zwiedzie. To spotkanie było prawdziwym horrorem dla czeskich fanów. Oba zespoły wymieniały ciosy w szaleńczym tempie. Cztery i pół minuty przed końcem było 3:3, a widzowie błagalnie patrzyli w niebo. Ich prośby zostały wysłuchane. Po indywidualnej akcji Jagra Czechy objęły prowadzenie. Był to jego drugi gol w tym meczu. Zwycięstwo 20 sekund przed końcem przypieczętował Vladimir Sobotka.
Na drodze Czechów do pełni szczęścia staną Kanadyjczycy. Mistrzowie olimpijscy pokonali w ćwierćfinale Białoruś 9:0. To był siódmy z ośmiu meczów na tych mistrzostwach, w którym Kanadyjczycy zdobyli co najmniej sześć bramek. Apetyty reprezentantów Kanady są tym większe, że ostatni raz w półfinale mistrzostw świata grali w 2009 roku.
Kibiców nie zawiedzie także drugi półfinał. Zagrają w nim dwie drużyny, których starcia zawsze budzą olbrzymie emocje – USA i Rosja.
Amerykanie pokonali Szwajcarię 3:1. Przez chwilę pachniało niespodzianką, ponieważ po pierwszej tercji Szwajcarzy prowadzili 1:0. Jednak w drugiej części gry przyszedł moment zawahania i dekoncentracji. Amerykanie, którzy ostatni raz cieszyli się ze złota mistrzostw świata w 1960 roku, w ciągu minuty zdobyli dwie bramki.