– Popłynęłyśmy dokładnie tak, jak chciałyśmy. Zmusiłyśmy inne osady, by podporządkowały się naszemu tempu. To był jeszcze lepszy wyścig niż połfinał – mówiły polskie mistrzynie za metą. Wszystko się sprawdziło, także to, że na podium stanęły obok Polek Litwinki i Brytyjki. Potem były już chwile zasłużonej radości, wywiady, wreszcie dekoracja i hymn.
Zdobyły złoto, ten piękny medal (wręczany przez panią wiceminister sportu Dorotę Idzi) spowodował, że poznańskie mistrzostwa można było opuszczać z przyjemnym wrażeniem, że polskie wiosła znów rosną w siłę, że będzie ciąg dalszy po nie tak odległych sukcesach czwórki „Dominatorów" czy wcześniejszych osiągnięciach mistrzów polskich wioseł.
Oczywiście w tle kilku udanych startów wciąż powtarzano, że to dopiero wstęp do tego co ma być w Rio de Janeiro za rok, że nawet rywalizacja w jesiennych mistrzostwach świata, to przede wszystkim kwalifikacja olimpijska. Mistrzostwa Europy były też sukcesem trenera Marcina Witkowskiego – dwa z trzech medali to jego szkoleniowa zasługa.
Pierwszy medal dla Polski, brązowy, zdobyła w niedzielę kobieca czwórka podwójna. Joanna Leszczyńska, Monika Ciaciuch, Maria Springwald i Agnieszka Kobus ruszyły od startu tempem na medal. Prowadziły do połowy dystansu, ale doświadczenie mocnych osad z Niemiec i Holandii miało znaczenie. Niemki wyprzedziły Polki po 1500 m, Holenderki odrobiły stratę dwóch sekund na ostatnich pięciuset metrach, tylko Brytyjki trochę spóźniły się z finiszem i brąz został przy trzech dziewczynach znad Wisły i jednej znad Brdy.
Sukces był, uśmiechy też, czwórka podwójna kobiet to osada olimpijska, ale główne kwalifikacje jeszcze czekają – rozpoczną je jesienią mistrzostwa świata w Aiguebelette (Francja).