St. Moritz wciąż jest miejscem, które kojarzy się jednoznacznie: bogactwo, przepych, elegancja zimą i latem. Mistrzostwa zaczną się tydzień po tradycyjnych wyścigach konnych na zamarzniętym jeziorze St. Moritz i nie mniej tradycyjnym turnieju polo na lodzie.
Ośrodek narciarski w dolinie Engandyna, w kantonie Gryzonia, leży na wysokości ponad 1800 m n.p.m. Będzie gościć MŚ piąty raz.
W St. Moritz najlepsi narciarze alpejscy startowali pierwszy raz w 1934 roku. Potem w 1948 – w ramach igrzysk olimpijskich. W 1974 roku szwajcarskie mistrzostwa miały już numer 23., a nazwiska i sylwetki gwiazd tamtych zawodów dzięki telewizji naprawdę poznawał świat. Wśród zwycięzców byli Franz Klammer, Gustav Thoeni, Hans Hinterseer, Piero Gross, Annemarie Moser-Proell i Hanni Wenzel – dziś legendy tego sportu.
Mistrzostwa z St. Moritz w 2003 roku przyniosły kurortowi kolejny rozgłos, także dlatego, że po raz pierwszy od 33 lat wszystko odbyło się wedle szwajcarskiej precyzji – każda konkurencja rozpoczęła się bez opóźnień, wedle planu minutowego, bez wypadków, w dodatku przy znakomitej słonecznej pogodzie, z której Engandyna słynie. To był czas ogromnych inwestycji Szwajcarów w tej części kraju (wydali na infrastrukturę turystyczną i sportową ok. miliarda franków) i ten wydatek się opłacił.
Dwa tygodnie w St. Moritz przypomną, czym jest połączony z dyskrecją europejski szyk bogactwa (miejscowe lotnisko słynie z zabezpieczeń przed obiektywami paparazzich), będzie widać na trybunach księcia Alberta z rodziną obok celebrytów z okładek „Vanity Fair", ale też zjawić się ma 140 tysięcy kibiców z flagami i krowimi dzwonkami, których nie odstraszą ceny wynajmu pokojów – w schronisku młodzieżowym od 150 euro za dobę. Sport połączy emocje tysięcy kibiców z puszką piwa w ręku i wielkich tego świata mających w okolicy warte miliony własne apartamenty (lub wynajmujących je za 16 tys. franków za dobę).