Początek nowego sezonu, nowa praca, nowy kraj. Dominował u pana stres czy raczej pewność siebie?
Byłem podekscytowany nowym wyzwaniem. Mam nadzieję, że to moje zawodniczki są wystarczająco pewne siebie na starcie sezonu. One może trochę się denerwują, to normalne, bo nie mieliśmy w trakcie przygotowań zbyt wielu okazji do porównania się z rywalkami na wysokim poziomie. Szczególnie dotyczy to Moniki Hojnisz-Staręgi, dla której poprzedni sezon był bardzo udany i chciałaby utrzymać swoją pozycję.
Ona jest liderką, ale pan zdecydował też o przywróceniu do kadry A Magdaleny Gwizdoń, która zaczęła 25. sezon startów w Pucharze Świata. Do tego dochodzą młode zawodniczki: Kamila Żuk, Kinga Zbylut...
Na pierwszy obóz zabrałem cztery zawodniczki: Kingę Zbylut, Kamilę Żuk, Joannę Jakiełę i Monikę Hojnisz. Asia zyskała dzięki temu wiele doświadczenia. Mogła potrenować ze starszymi zawodniczkami, zobaczyła, jak zachowuje się Monika, jak to wszystko działa. Podciągnęła się w bieganiu, w strzelaniu też. W październiku i listopadzie na obozy zabrałem po sześć zawodniczek i był to dobry wybór. Bardzo ucieszyło mnie, jak zaprezentowała się Magda Gwizdoń. Jest bardzo ambitna, 25. sezon rywalizacji w Pucharze Świata to coś niesamowitego. Ona cały czas chce się uczyć nowych rzeczy, jest bardzo zmotywowana. Trenowała z nami również Karolina Pitoń, która osiągała dobre wyniki podczas sprawdzianów, dobrze strzelała, ale ona i Joanna nie są jeszcze na takim samym poziomie jak reszta zawodniczek, dlatego wybrałem taką czwórkę.
Myśli pan o tym, żeby tę grupę rozszerzyć?