W 85. minucie pierwszego spotkania fazy grupowej francuski napastnik uderzył nosem o ramę austriackiego obrońcy Danso. Z zakrwawioną twarzą opuścił boisko. Pierwsze diagnozy wskazywały na złamanie, ale okazało się, że tak źle nie jest, co nie znaczy, że jeden z najlepszych piłkarzy na świecie wyjdzie na boisko w najbliższych spotkaniach.
Francuskie media żartują, że w kraju nos Kyliana Mbappe stał się już sławniejszy niż nos Kleopatry czy Cyrano de Bergeraca. Kwestia urazu ma też znaczenie polityczne. Kontuzja napastnika Realu Madryt i mnożące się pytania, czy zagra w najbliższych meczach, zepchnęła w cień sprawę zbliżających się wyborów parlamentarnych i osłabiła wymowę apelu piłkarzy, aby głosować przeciw skrajnej prawicy.
Francja uzależniona do Kyliana Mbappe jak Polska od Roberta Lewandowskiego
W sprawie nosa kapitana „Trójkolorowych” głos zabierają piłkarze, którzy doświadczyli podobnych urazów, lekarze, producenci masek ochraniających nos, a czasami i politycy. Debata na temat tego, czy warto podejmować ryzyko i wystawić go do składu trwa, ale odpowiedzi brak. Nie wiadomo, czy Mbappe będzie mógł zagrać z Holandią, a nawet z Polską (25 czerwca).
Dla francuskiej reprezentacji sprawa jest poważna. Ta drużyna jest bardziej uzależniona od swojego najlepszego napastnika niż Polska od Roberta Lewandowskiego. Jest tak jak w czasach Zinedine Zidane’a. Przy tej okazji przypomina się rok 2002, kiedy najlepszy francuski piłkarz przełomu XX i XXI wieku nie mógł grać w pierwszych meczach fazy grupowej z powodu kontuzji kostki. Broniący tytułu "Trójkolorowi" odpadli w pierwszej fazie mundialu w Korei Południowej.
Czytaj więcej
Nasi piłkarze grają w piątek o 18.00 z Austrią o wszystko, bo porażka prawdopodobnie wyeliminuje nas z turnieju