Ale i tak nie jest źle. Anthony Joshua zapełnia na Wyspach Brytyjskich największe stadiony, coraz poważniejsze globalne zainteresowanie budzi inny z mistrzów wagi ciężkiej, Amerykanin Deontay Wilder, a są jeszcze król wagi średniej Giennadij Gołowkin czy ringowy artysta Wasyl Łomaczenko.
Brytyjczycy nie tylko mają najwięcej mistrzów, ale też najwierniejszych kibiców. Lider to Joshua, ale lista tych, którzy potrafią wypełnić wielkie hale jest całkiem spora. Brytyjczycy atrakcji mają tak dużo, że gdy w londyńskiej O2 Arena główne role grali David Haye i Tony Bellew, złoty medalista olimpijski Luke Campbell nie wywołał żadnych emocji, bo bił się ze słabszym rywalem, chcąc odbudować nadwątlone morale po nieznacznie przegranym pojedynku o mistrzostwo świata z Jorge Linaresem.
A propos Linaresa: Wenezuelczyk mieszkający w Japonii zmierzy się w ten weekend w Nowym Jorku z Łomaczenką. Ukrainiec przez wielu ekspertów uznawany za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie, ma już tytuły w wadze piórkowej i junior lekkiej. Teraz czas na kolejny pas, należący do mistrza wagi lekkiej Linaresa.
Łomaczenko w tej kategorii zdobył drugie olimpijskie złoto w 2012 roku w Londynie. W Madison Square Garden będzie faworytem, choć Linares to znakomity pięściarz i łatwo pasa WBA nie odda.
Ciekawe, z kim kolejną walkę stoczy Gołowkin. Ostatnią ofiarą króla wagi średniej był niedoszły rywal Macieja Sulęckiego, Vanes Martirosjan. Gołowkin miał w tym terminie zaplanowany rewanż z Saulem Alvarezem, ale Meksykanina złapano na dopingu, stąd zmiany. Starcie Gołowkina z „Canelo" wciąż jest jednym z najbardziej oczekiwanych, jeśli do niego dojdzie, mogą paść finansowe rekordy.