29-letni Alvarez, posiadacz mistrzowskich pasów WBC i WBA w wadze średniej, ma również tytuły w kategorii junior średniej i superśredniej, a w sobotę spróbuje wygrać z większym i silniejszym 36-letnim Rosjaninem, który z 34 zwycięskich pojedynków aż 29 rozstrzygnął przez nokaut.
I trzeba pamiętać, że dwie z trzech porażek w zawodowej karierze Kowaliow poniósł z rąk wspaniałego Andre Warda. Pierwsza była mocno wątpliwa, a co do drugiej nie brakowało głosów, że Rosjanin został znokautowany serią ciosów poniżej pasa.
Później Kowaliow, który przed walkami z Amerykaninem był w posiadaniu trzech pasów w wadze półciężkiej, odzyskał jeden z nich (WBO), ale szybko go stracił, przegrywając przez nokaut z Kolumbijczykiem Eleiderem Alvarezem, i wydawało się, że jego czas mija.
Ale zabijaka z Czelabińska wziął się w garść, zmienił trenera, odstawił alkohol i w rewanżu odpowiedział nokautem. Jeśli w Las Vegas pokona „Canelo" Alvareza, będzie na ustach całego bokserskiego świata. Miliony dolarów za ten pojedynek ma już zapewnione, teraz idzie o mołojecką sławę.
Ale Meksykanin to nie tylko jeden z najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe, ale też jeden z najbogatszych sportowców obecnej doby. Jego kontrakt z platformą streamingową DAZN na 365 mln dolarów za 11 walk jest najwyższy w historii sportu.