Zawody w Nowym Targu miały być szansą, żeby po nie sięgnąć. Szczególnie żeńska reprezentacja mogła śmiało snuć takie marzenia. Trener Tomasz Dylak studził jednak optymizm, podkreślając, że rywalizacja o miejsca premiowane awansem na igrzyska będzie szalona, a losowanie bez rozstawienia może polskie szanse postawić na głowie.
Tak się stało, było fatalne. Dość powiedzieć, że liderka kadry Aneta Rygielska (66 kg), czyli aktualna wicemistrzyni Europy, aby znaleźć się w strefie medalowej, najpierw musiała pokonać złotą medalistkę ME, Niemkę Stefanie von Berge, a później wygrać z Turczynką Busenaz Surmeneli, a więc mistrzynią olimpijską z Tokio i dwukrotną mistrzynią świata. Pierwsza, trudna przeszkoda została wzięta w dobrym stylu, ale Surmeneli, z którą Rygielska wygrała w półfinale ubiegłorocznych ME, tym razem okazała się zbyt mocna – zdobyła złoty medal.
Czytaj więcej
Trzecia edycja imprezy była lepsza sportowo, ale nie zyskała blasku. Kosztowała pół miliarda złotych, a okazała się wydarzeniem lokalnym.
Najbliżej sukcesu była Elżbieta Wójcik (75 kg), olimpijka z Tokio i srebrna medalistka ubiegłorocznych mistrzostw kontynentu. Miała jednak podwójnego pecha. W jej kategorii awans do półfinału nie dawał jeszcze biletu do Paryża. No i trafiła na trzech sędziów, którzy popełnili błąd, dając wygraną Aoife O’Rourke, dwukrotnej mistrzyni Europy.
Tym samym Irlandka po raz czwarty pokonała Polkę, a ta zalała się łzami, bo zrobiła przecież wszystko, by walczyć w finale. Niestety, tylko dwóch sędziów ją tam widziało.