– Skończę mu karierę, nie dam najmniejszych szans – obiecuje 24-letni Haney (29-0, 15 KO), jeszcze nie tak dawno najmłodszy mistrz świata. Łomaczenko (17-2, 11 KO) nie wdaje się w zbędne dyskusje i przyznaje, że Amerykanin jest faworytem.
Warto przypomnieć, że trzy lata temu, gdy przystępował do walki z innym młodym wilkiem zawodowego boksu, Teofimo Lopezem, to on był królem wagi lekkiej. Zszedł z ringu pokonany, odarty z tytułów. Teraz ma szanse je odzyskać.
Czas jednak nie stoi w miejscu. Ukrainiec ma już 35 lat, a Haney może być jeszcze trudniejszym rywalem niż Lopez. Jest wyższy, ma znacznie większy zasięg ramion, imponuje szybkością i umiejętnościami walki na dystans. Przekonał się o tym jego ostatni przeciwnik, Australijczyk George Kambosos Jr, nieoczekiwany pogromca Lopeza. Haney dwukrotnie upokorzył go w Melbourne, zagarniając z łatwością mistrzowskie pasy. Dziś wszystkie – WBC, WBA, IBF, WBO – należą do niego.
Za Ukraińcem stoi historia. Jest kimś absolutnie wyjątkowym. Dwukrotnie wygrał turniej olimpijski (2008, 2012) i otrzymał prestiżowy Puchar Vala Barkera dla najlepszego pięściarza. Dwukrotnie był też mistrzem świata i mistrzem Europy. Wcześniej nie miał sobie równych w rywalizacji kadetów i juniorów. Zwyciężył w 396 pojedynkach, przegrywając tylko raz, w finale MŚ 2007 z Rosjaninem Albertem Selimowem, któremu wkrótce – bo już na igrzyskach w Pekinie – się zrewanżował.
Czytaj więcej
W boksie największe emocje budziły zawsze walki w wadze ciężkiej. Każda epoka miała swych bohaterów, ich pojedynki przechodziły do historii nie tylko sportowej, opisywali je wielcy ludzie pióra, tacy jak Jack London czy Norman Mailer. Dziś swoje wielkie dni przeżywa ukraiński pięściarz Ołeksandr Usyk.