Stanie on przy alei Drzewieckiego w parku Mirowskim nieopodal wejścia do hali, a odsłonięty zostanie w maju przyszłego roku, w 65. rocznicę historycznych mistrzostw Europy w boksie, które odbywały się w Hali Gwardii.
– Czasu nie jest dużo, ale skoro udało nam się wywalczyć tak symboliczną lokalizację, to jesteśmy zdeterminowani, by zdążyć właśnie na tę rocznicę – mówi „Rzeczpospolitej" Paula Stamm, prezes Fundacji im. Feliksa Stamma, inicjatorka budowy pomnika.
Był maj 1953 r. W scenerii zrujnowanej Warszawy bokserskie zmagania nabierały politycznego znaczenia. Ostatniego dnia mistrzostw polscy pięściarze zdobyli aż dziewięć medali, w tym pięć złotych, trzykrotnie pokonując reprezentantów ZSRR. Podobno władze wezwały „Papę" Stamma na rozmowę wychowawczą, by „nasi chłopcy przestali już z nimi wygrywać...". Złoto zdobyli Henryk Kukier, Zenon Stefaniuk, Józef Kruża, Leszek Drogosz i Zygmunt Chychła.
– Nie brałam pod uwagę innej lokalizacji. Pradziadkowi należy się pomnik właśnie przed Halą Gwardii – mówi Paula Stamm.
Legenda głosi, że rozemocjonowany tłum wyniósł trenera na rękach z Hali Gwardii i przeniósł do oddalonego o dwa kilometry hotelu Polonia. – Byłem tam, widziałem, naprawdę wynieśli go w pozycji leżącej z hali – wspomina dziennikarz Tadeusz Olszański, w latach 60. kierujący działem sportowym „Sztandaru Młodych". – Ale donieśli go „tylko" do ul. Marszałkowskiej, kilkaset metrów, bo było mu na tych rękach niewygodnie.