Wielkiej ringowej wojny zakończonej nokautem w Las Vegas nie było, ale boks na najwyższym poziomie jak najbardziej.
W wypełnionej do ostatniego miejsca T-Mobile Arena w Las Vegas 22 358 widzów było świadkami wyrównanego 12-rundowego pojedynku, w którym początek i koniec należały do Alvareza, a środkowe rundy do broniącego mistrzowskich tytułów 35-letniego Kazacha.
Jawny skandal
Remis (114:114) widział tylko sędzia Don Trella. Adalaide Byrd oglądała inną walkę, bowiem punktacja 118:110 dla Alvareza to jawny skandal. Bob Bennett, dyrektor Komisji Sportowej Stanu Nevada, mówi, że pani Byrd miała gorszy dzień i bierze ją w obronę, choć to przecież ewidentny przejaw niekompetencji.
Jedynie Dave Moretti punktował na korzyść Kazacha (115:113), za którym stoją też statystyki komputerowe. Urodzony w Karagandzie Giennadij Giennadijewicz Gołowkin zadał więcej ciosów (703–505), więcej z nich doszło też celu (218–169). Na pewno lepiej funkcjonował lewy prosty Kazacha, ale to Meksykanin zadał więcej ciosów na korpus.
Atakującym w tym pojedynku był Gołowkin, to on wywierał presję, to on szukał walki z bliska. Ale „Canelo" pokazał, że jest wszechstronnym pięściarzem.