Świat boksu od dawna czeka na pojedynek mistrzów: Joshua (22-0, 21 KO) – Deontay Wilder (41-0-1, 40 KO), i zdaniem promotorów to jedynie kwestia czasu. Na razie jednak mistrzowie mają inne zadania do wykonania. Wilder, czempion WBC, w połowie maja znokautował w Nowym Jorku już w pierwszej rundzie Dominica Breazeale’a, teraz kolej na Joshuę, który w nowojorskiej Madison Square Garden walczyć będzie ze swoim rówieśnikiem, 29 letnim Andy Ruizem Jr, Amerykaninem meksykańskiego pochodzenia.
W sobotni wieczór, legendarna MSG znów będzie więc pełna angielskich kibiców. Tak jak wtedy, gdy walczył w niej Lennox Lewis czy „Prince” Naseem Hamed.
Rywalem dwumetrowego, umięśnionego jak gladiator mistrza olimpijskiego z Londynu (2012) miał być mieszkający na Brooklynie Jarrell Miller, ale złapano go na dopingu i Ruiz Jr wystąpi w jego zastępstwie.
Mierzący 188 cm Andy Ruiz Jr nie wygląda na atletę, ale nikt rozsądny nie powinien go lekceważyć. Z 32 wygranych walk, 21 rozstrzygnął przed czasem, a przegrał tylko raz, w grudniu 2016 roku dwa do remisu z Josephem Parkerem w Nowej Zelandii, gdy stawką był mistrzowski pas WBO. Walka z Nowozelandczykiem była wyrównana i z równym powodzeniem to Ruiz Jr mógł zostać ogłoszony zwycięzcą.
Tym razem w puli będą trzy pasy (WBA, IBF, WBO) należące do Joshui. Ten ostatni pas odebrał Parkerowi w marcu ubiegłego roku wygrywając z nim na punkty. W walce z Ruizem Jr, syn nigeryjskich emigrantów też będzie faworytem. Ale wie, że musi być czujny od pierwszego gongu, bo niższy o pół głowy rywal jest bardzo szybki i potrafi mocno uderzyć. I jest wyjątkowo zmotywowany. Dostał bowiem szansę, która szybko może się nie powtórzyć. Gdyby sensacyjnie pokonał Joshuę, byłby pierwszym w historii wagi ciężkiej mistrzem świata meksykańskiego pochodzenia. Przed nim bezskutecznie próbował dokonać tej sztuki Chris Arreola.
Dla obrońcy mistrzowskich pasów będzie to debiut w USA. Joshua walczy i wygrał do tej pory na Wyspach Brytyjskich. Po olimpijskie złoto sięgnął w Londynie, a zawodowe tytuły też zdobywał u siebie w domu, zapełniając przy okazji największe hale i stadiony.