Zwycięzca wzbogaci się o milion dolarów i będzie miał zagwarantowaną lukratywną wypłatę za sam udział w finale. 34-letni Briedis, rok temu, w tej samej hali, stoczył znakomity półfinałowy bój z Ołeksandrem Usykiem i przegrał minimalnie (1:2). Ukrainiec wygrał później cały turniej, a dziś jest już zawodnikiem wagi ciężkiej.
Tyson Fury w Las Vegas
32-letni Głowacki dzięki temu odzyskał pas WBO, który stracił, przegrywając z Usykiem we wrześniu 2016 roku w Gdańsku. Briedis z kolei, były mistrz WBC, będzie mógł tytuł stracony w starciu z Usykiem odzyskać przed własną publicznością.
Walka Głowackiego z Briedisem nie ma faworyta. W ćwierćfinale turnieju WBSS lepiej zaprezentował się Polak, który pewnie pokonał w Chicago Rosjanina Maksyma Własowa. Łotysz w starciu z mieszkającym w Niemczech Ormianinem Noelem Gevorem wypadł znacznie gorzej. Nie brakowało głosów, że nie zasłużył na wygraną.
Były kickbokser Briedis jest pierwszym łotewskim mistrzem świata zawodowego boksu. Jeśli wygra z Głowackim, będzie miał dwa pasy i szanse na kolejne w finale WBSS, w którym zmierzyłby się ze zwycięzcą drugiego półfinałowego pojedynku w Rydze pomiędzy Kubańczykiem Yunielem Dorticosem i Andrew Tabitim z USA.
Briedis ma zapewne świadomość, że czeka go wojna. Jak twardym wojownikiem jest Polak, przekonał się kilka lat temu wieloletni mistrz tej kategorii Marco Huck, znokautowany w Newark. Doświadczony Steve Cunningham, też były czempion wagi junior ciężkiej, padał na deski cztery razy.