Wasyl Łomaczenko. Zdyscyplinowany uczeń swego ojca

Ukrainiec Wasyl Łomaczenko nie zwalnia tempa. W Londynie pokonał wyraźnie Anglika Luke'a Campbella, podobnie jak on złotego medalistę olimpijskiego sprzed siedmiu lat, i ma już trzy pasy w wadze lekkiej.

Publikacja: 01.09.2019 21:00

Wasyl Łomaczenko z 400 amatorskich i zawodowych walk przegrał tylko dwie

Wasyl Łomaczenko z 400 amatorskich i zawodowych walk przegrał tylko dwie

Foto: shutterstock

Kariera 31-letniego Łomaczenki jest oszałamiająca. Na ringach amatorskich i zawodowych stoczył w sumie ponad 400 walk i przegrał tylko dwukrotnie. Pierwszy raz w finale mistrzostw świata amatorów w 2007 roku, a kolejny i ostatni pięć lat temu, gdy porwał się na mistrza świata zawodowców Meksykanina Orlando Salido w swojej zaledwie drugiej zawodowej walce. I wcale nie był w tamtym pojedynku gorszy.

Dziś ma tytuły w trzech kategoriach wagowych, a w sobotę w wypełnionej do ostatniego miejsca hali 02 Arena w Londynie sięgnął po wakujący pas WBC, wygrywając z Campbellem, mistrzem olimpijskim z Londynu (2012), tyle że w wadze koguciej. Łomaczenko zdobył wtedy złoty medal w wadze lekkiej, a cztery lata wcześniej w Pekinie (2008) w piórkowej.

Najlepszy dziś pięściarz bez podziału na kategorie to autorski pomysł ojca – Anatolija Łomaczenki. Przestawił mu pozycję na odwrotną, gdy syn miał cztery lata (Łomaczenko jest praworęczny, a walczy jako mańkut), kazał się uczyć ludowych tańców, zapasów, gry w hokeja, by dziś mógł po mistrzowsku tańczyć w ringu. I wciąż jest jego guru zarówno w sali treningowej, jak i w narożniku.

Kiedy w końcówce walki z Cambellem ojciec kazał zaatakować i zdecydowanie bić prawą ręką, syn, choć najlepszy na świecie, wykonał polecenie jak zdyscyplinowany uczeń. I niewiele zabrakło, by wygrał przez nokaut.

Punktacja sędziów nie pozostawia wątpliwości, kto był lepszy. Jean Robert Laine (118:109), Omar Mintun (119:108) i Benoit Roussel (119:108) widzieli jak najbardziej słusznie wysoką wygraną Ukraińca. Inna sprawa, że Campbell też zasłużył na uznanie. Początek miał bardzo dobry, dość długo trzymając skutecznie rywala na dystans, kilka razy nawet mocno trafił, ale Łomaczenko wzmocnił tempo i hakami na korpus mocno osłabił wciąż wielką nadzieję brytyjskiego boksu.

W ostatnich rundach Campbell nie miał już nic do powiedzenia, ale wie, co sam przyznał, że przegrał z kimś wyjątkowym. W jego przypadku była to druga próba zdobycia mistrzostwa świata. Pierwsza, z Jorge Linaresem, też była nieudana, ale tamta walka była wyrównana, ta tylko chwilami.

87-letni promotor Bob Arum już myśli o kolejnym występie Łomaczenki. Być może Ukrainiec wróci na ring, by walczyć o czwarty mistrzowski pas w wadze lekkiej ze zwycięzcą pojedynku pomiędzy pięściarzem z Ghany Richardem Commeyem (mistrz IBF) i urodzonym w Nowym Jorku Teofimo Lopezem.

A później też będzie walczył tylko z najlepszymi, od wagi piórkowej do lekkiej, by pisać historię boksu. Pomysłów, by Łomaczenko próbował jeszcze zdobyć tytuł w czwartej kategorii wagowej, na razie nie ma.

Boks
Janusz Pindera: Biwoł - Bietierbijew. Czas na trylogię, też w Rijadzie
Boks
Siedem walk o mistrzostwo świata. Gala, jakiej nie było
SPORT I POLITYKA
Gangster z Sierpuchowa wciąż rządzi boksem. Dlaczego świat popiera oligarchę Putina?
Boks
Miliony na ringu. Arabia Saudyjska kupiła światowy boks
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Boks
Walka Ołeksandr Usyk - Tyson Fury. Trylogii nie będzie