Nowy termin turnieju to 20 września – 4 października. Powodem tej zmiany jest oczywiście koronawirus i malejąca wiara, że do wiosny uda się z nim wygrać. Organizatorzy jedynego turnieju wielkoszlemowego rozgrywanego na kortach ziemnych postanowili więc nie czekać, tylko podjęli decyzję na własną rękę. Reakcja pozostałych aktorów całorocznego tenisowego spektaklu jest jednoznaczna: to arogancja i egoizm.
Roland Garros w nowym terminie oznacza, że będzie to ostatni wielkoszlemowy turniej roku, po Wimbledonie (organizatorzy na razie nic nie mówią o możliwości odwołania lub przesunięcia) i zaledwie tydzień po US Open w Nowym Jorku. Trzeba przy tym pamiętać, że paryski Wielki Szlem to rywalizacja na korcie ziemnym, a w tym roku miałaby się odbyć po sezonach na trawie i ceglanej mączce, gdy czołowi gracze o kortach ziemnych już zapominają.
Francuzi zresztą nie kryją, że jednym z powodów przeniesienia turnieju na jesień jest chęć uratowania choćby jednego tegorocznego turnieju na tej nawierzchni, jakby wiedzieli już, że wiosną (to tradycyjny „ceglany" sezon) żadna impreza się nie odbędzie. Nie brakuje jednak głosów, że równie istotnym powodem jest to, iż modernizowany stadion (m.in. dach nad kortem centralnym) nie byłby w maju gotowy, gdyż z powodu koronawirusa prace w ostatnich dwóch tygodniach bardzo zwolniły.