Turniej kobiecy wchodzi w fazę, w której każdy wynik jest możliwy. Pierwszą próbkę dały Samantha Stosur i Jelena Dementiewa. Rosjanka miała cztery piłki meczowe, wygrała Australijka.
W spotkaniu Dominiki Cibulkovej i Swietłany Kuzniecowej też były chwile niepewności, kto awansuje do ćwierćfinału. Po dwóch długich setach widzowie zobaczyli niespodziankę – wygrała Słowaczka, a Rosjanka, jak w większości tegorocznych turniejów, schodziła z kortu ze spuszczoną głową.
Belgijka Yanina Wickmayer zaczęła mecz z Kaią Kanepi od seta wygranego do zera, w następnym prowadziła 4:2, a po dwóch godzinach schodziła z kortu pokonana przez niezłomną tenisistkę z Estonii.
Widzowie na wypełnionym po brzegi stadionie imienia Arthura Ashe czekali jednak na mecz Woźniackiej z Szarapową, jeśli nie przedwczesny finał, to przynajmniej przedwczesny półfinał turnieju.
Warto było czekać. W twardym starciu bezkompromisowego ataku Rosjanki ze znakomitą obroną Dunki znów wygrała obrona. Szarapowa pomagała rywalce, popełniając wielokrotnie błędy serwisowe i inne, ale rekompensowała tę rozrzutność urodą wygrywanych piłek, choć było ich stanowczo za mało.