Wszyscy dźwigają wiadra wody, stawiają je w narożnikach kortu, moczą szmaty i szorują nawierzchnię. Następnie przejdą do biur, eleganckich restauracji, wypucują każdy zakamarek biura prasowego. Niektórzy pochodzą z plemienia Tjapukai, większość pamięta opowieści dziadków i ojców o tym, jak polowali na zwierzynę. Potrafią odtworzyć odgłosy ptaków żyjących w lasach deszczowych i zagrać na didgeridoo, naśladując skaczącego kangura lub wyjącego psa dingo. Patrzą na komputery takim wzrokiem, jakim Aztekowie przyglądali się koniom konkwistadorów. Przejęci, wstydliwi, ale uśmiechnięci. Dziwują się, przyglądają cywilizacji niczym dzieci. – Zarabiam 10 dolarów na godzinę. Lepsze to, niż miałbym spać na skwerze i nic nie robić. Gdy jestem na łonie natury, czuję się bezpiecznie, tu wszystko mnie przeraża. Te światła na stadionie, które nigdy nie gasną. Przecież w nocy bogowie nakazują spać. Dziękuję Evonne Goolagong, że mogę tu pracować przez dwa tygodnie, choć nie czuję się komfortowo wśród tych maszyn – mówi człowiek z plemienia Tjapukai. Nie śmie poprosić o kubek herbaty, boi się, że biały pracodawca krzyknie i zwolni. 10 dolarów na godzinę za pracę w nocy to skandaliczna płaca. Kierowca ciężarówki rozwożący towary po Melbourne zarabia 20 – 25 dolarów na godzinę.
Ci ludzie uważają Goolagong – byłą mistrzynię Wimbledonu, Australian Open oraz Roland Garros – za wyrocznię. Zasłynęła ładną dla oka grą w tenisa i wrażliwością. Nawet dziś, gdy chodzi po kortach, wydaje się, że przetrwałaby w lesie deszczowym lub na pustkowiu, a człowiek przywykły do klimatyzowanych pomieszczeń nie przeżyłby jednego dnia, gdyby wylądował wśród strusi i ptaków kukaburra. – Noszę w sercu troskę o moich ludzi. Wiem, że nie mogę wojować z białymi, wolę tworzyć język wspólnoty. Chcę pomóc tym, którzy świetnie funkcjonowali wśród lasów i ptaków. Nie zasługują na życie na marginesie. Zdecydowana większość z nich jest troszkę zagubiona, ale mają dobre serca – mówi kobieta, którą wybrano na Australijkę roku 1971. Aborygeńskie brzdące mogą dziś grać w tenisa w klubach rozsianych po całej Australii dzięki jej wstawiennictwu.
– W przeszłości wstydziliśmy się mówić o wydarzeniach, jakie miały tu miejsce dawno temu. Teraz budujemy społeczeństwo oparte na szacunku do ludzi, którzy zamieszkiwali ten kontynent przed nami – mówi Craig Tiley, dyrektor Australian Open. Evonne Goolagong jest ostrożniejsza. – Wiem, że stan Victoria zainwestuje 363 miliony australijskich dolarów w rozbudowę centrum tenisowego w Melbourne. Będzie osiem nowych kortów w hali, 13 odkrytych obiektów, znikną trawniki rozciągające się od Melbourne Park po stację kolejową Richmond. Będą ogromne parkingi, szykowne restauracje, do 7500 miejsc zostanie powiększony Margaret Court Arena i przykryty dachem. Fajnie, ale dla mnie najważniejsze jest to, aby ludzie, których pradziadowie byli prawowitymi właścicielami tej ziemi, mogli godnie żyć w harmonii z białym człowiekiem.
Australijczycy słuchają Evonne. Rząd sfinansuje program, który ma pomóc w szukaniu zatrudnienia dla ludności aborygeńskiej przez obecność w sporcie.
– Zawsze miałam dwa marzenia: wygrać Wimbledon i zrobić wszystko, co mogę, aby przywrócić godność Aborygenom. Serce mi rośnie, gdy widzę, z jakim zapałem aborygeńskie dzieci ruszają do pracy – mówi Goolagong.