Finał męski był wydłużoną do ponad trzech godzin powtórką sprzed dwóch tygodni z Indian Wells – znów walczyli Djoković i Rafael Nadal, znów były trzy sety i tylko w pierwszym lepszy był Hiszpan.
Serbski tenisista od wielu tygodni gra jak nigdy wcześniej. Poprawił serwis, do znanej regularności odbić dodał umiejętność nagłego przyspieszenia uderzeń i jest graczem niepokonanym nawet dla lidera rankingu.
W meczu znalazło się kilka wspaniałych wymian, zwykle wygrywał je Djoković, który nawet w przegranym secie sprawiał wrażenie pewnego swych umiejętności i formy. Melbourne, Dubaj, Indian Wells i Miami – Serb wygrał już cztery turnieje i 24 kolejne mecze (26 z Pucharem Davisa w grudniu), wzmocnił pozycję nr 2 na świecie.
Nie było wielu, którzy potrafili tak zacząć rok. Przed nim podobnymi rycerzami wiosny zostawali tylko Roger Federer, Andre Agassi i Pete Sampras. Teraz czas na korty ziemne i powrót władzy Nadala, ale może czas Novaka nie minie?
Wiktoria Azarenka w meczu o tytuł pokonała Marię Szarapową 6:1, 6:4. Grały dość długo jak na dwa sety, zostawiły na korcie sporo potu i wrażenie, że obu bardzo zależało na zwycięstwie. Kto lubi potężne kobiece wymiany poparte ciągłymi dramatycznymi okrzykami, ten się nie zawiódł. Szarapowa zaczęła mecz gorzej, niepewne podanie spowodowało, że straciła pierwszego seta i przegrywała 0:4 w drugim. Wtedy jednak pokazała, że niełatwo ją zniechęcić. Wygrała cztery z kolejnych pięciu gemów i dopiero przy stanie 4:5 znów zgubiła pewność odbić.