Triumf rządów twardej ręki

Rafael Nadal wygrywa Roland Garros szósty raz, historyczny sukces Chinki Na Li

Publikacja: 05.06.2011 21:46

Na Li podbiła Paryż. Teraz władze i sponsorzy tenisa mają nadzieję, że ich gra podbije Chiny

Na Li podbiła Paryż. Teraz władze i sponsorzy tenisa mają nadzieję, że ich gra podbije Chiny

Foto: AFP

Korespondencja z Paryża

Do słowa Paris wystarczy dodać dwie litery i mamy raj, po francusku paradis. Chwalą się tym paryżanie, Rafael Nadal wie o tym od dawna, a Na Li od soboty.

Hiszpan wygrał w finale z Rogerem Federerem 7:5, 7:6 (7-3), 5:7, 6:1 i dzięki temu pozostał liderem światowego tenisa, a Novak Djoković musi jeszcze poczekać. Nadal wyrównał też rekord Bjoerna Borga – obaj mają po sześć zwycięstw w mistrzostwach Francji. Na Li jest pierwszą Azjatką, która wygrała turniej wielkoszlemowy. Pokonała broniąca tytułu Włoszkę Francescę Schiavone 6:4, 7:6 (7-0).

Federerowi mógł ostatniej nocy śnić się skrót, który mu się nie udał przy prowadzeniu 5:2 w pierwszym secie, bo była to piłka setowa i wszystko mogłoby potoczyć się inaczej, gdyby się nie pomylił o włos. Co gorsza Federer skrótów unikał potem długo, jakby był rażony prądem, a gdy do nich wrócił, okazały się znakomitą bronią.

Drugi kluczowy moment meczu to pierwszy gem czwartego seta – serwował Nadal, Federer prowadził 40:0 i nie wygrał. Potem emocji już nie było. Szwajcar, gdy czekał na dekorację, wyglądał na człowieka, którego odzyskana dwa dni wcześniej duma została mocno podrażniona. „Kiedy przegrywasz 0:2 w setach i 2:4 w secie czwartym, nie myślisz o zwycięstwie, tylko zastanawiasz się, jak wrócić do gry, i mnie się to udało. Jestem zadowolony, choć oczywiście porażka w takim finale musi boleć. Teraz czas na Wimbledon – to jest dla mnie zawsze cel nr 1" – mówił Federer.

To był zupełnie inny mecz niż jego bajeczny półfinałowy pojedynek z Djokoviciem, bo Nadal gra inaczej, piłka nie leci tak szybko, ale rotacja jest zabójcza. Laboratorium w San Francisco policzyło, że po uderzeniu przez Nadala piłka robi 3200 obrotów na minutę. Andre Agassi w szczycie formy osiągał 1900 obrotów, a Federer 2700. To dlatego hiszpańscy dziennikarze żartują, że łatwiej utopić rybę niż na korcie ziemnym wygrać z Nadalem. Hiszpan był faworytem bukmacherów i ich nie zawiódł, choć tenisowi fachowcy od początku turnieju wybrzydzali, dowodząc, że to już nie jest ten sam dawny killer z Majorki. Wszyscy się mylili, Roland Garros to wciąż hiszpańska ziemia, Rafael znów rządzi twardą ręką.

Na Li wygrała i po ostatniej piłce padła na kort, ale to był jedyny moment, gdy wydawała się triumfatorką z naszego świata. Potem szybko wróciła do swojego: nie wydawała się ani zaskoczona, ani przesadnie wzruszona. Wielki Szlem Azji i Pacyfiku to Australian Open, tam Na Li była w tym roku w finale, a na miejsce historycznego zwycięstwa wybrała Paryż. I publiczność jej za ten wybór podziękowała. Ku zaskoczeniu wszystkich w meczu ze Schiavone, siostrą z drugiej strony Alp, widzowie trzymali stronę Chinki i można śmiało powiedzieć, że od początku do końca – z krótką chwilą zwątpienia pod koniec drugiego seta – byli po stronie tenisistki lepszej. Aż do stanu 6:4, 2:0 dla Chinki Schiavone zachowywała się na korcie jak uczennica, która przyszła na lekcję.

1,2 mln euro premii dostaną w tym roku zwycięzcy paryskiego turnieju

Emocje były tylko pod koniec meczu, gdy przegrywająca 3:4 Włoszka przełamała podanie rywalki i po chwili objęła prowadzenie 6:5. Właśnie wtedy pani Louise Engzell podjęła kontrowersyjną decyzję. Liniowy uznał piłkę Na Li za autową, ale szwedzka sędzina widziała inaczej. Gdyby nie to, Włoszka byłaby o punkt od wygrania seta. Analiza przy pomocy „jastrzębiego oka" (nieużywanego oficjalnie na nawierzchni ziemnej) wykazała, że piłka była autowa. Schiavone mówiła o tym ze smutkiem, ale bez łez. „Na Li zasłużyła na zwycięstwo" – przede wszystkim to jej zdanie trzeba zapamiętać, bo jest prawdziwe.

Triumf Chinki to zwycięstwo tenisa spokojnego, dowód, że nie trzeba wrzeszczeć wniebogłosy przy każdym odbiciu, uderzać z siłą parowego młota i czekać, aż rywalka się wykrwawi. Oczywiście ten sukces był możliwy tylko w czasach bezkrólewia, ale taką szansę trzeba umieć wykorzystać. Najlepiej wie to Martina Hingis (grała w tym roku w turnieju weteranek, choć jest tylko o dwa lata starsza od Na Li). Szwajcarka wygrała prawie wszystko, gdy odeszły Steffi Graf i Monika Seles i pożegnała się, gdy zaczęły rządzić siostry Williams.

Agnieszka Radwańska wygrywała już i ze Schiavone, i z Na Li, w obecnej sytuacji kadrowej kobiecego tenisa jej awans do finału w Paryżu byłby mniejszą sensacją niż triumf Chinki. Ale znów się nie udało. Polka stoi w miejscu, dużo zarabia, ma wszelkie przywileje czołowej tenisistki świata, jednak pustkę po gwiazdach wypełniają inne. Może Wimbledon będzie przełomem i ojciec wreszcie powie o córce dobre słowo, a ona spojrzy na niego bez złości.

Na Li mężowi dobrych słów nie szczędzi, ale jej trenerem tej wiosny po serii porażek w pierwszych rundach być przestał, pozostał tylko sparingpartnerem. „To jednakowo trudne być jej mężem i coachem" – mówił uśmiechnięty Jian Shan z papierosem w dłoni. Trenerem jest Duńczyk Michael Mortensen. Efekt tej zmiany znamy – pierwszy wielkoszlemowy tytuł, od dziś czwarte miejsce w rankingu WTA i 1,2 mln euro na koncie więcej.

Chiński dziennikarz po zwycięstwie Na Li najpierw się rozpłakał, potem krzyczał przez minutę do telefonu komórkowego, a gdy przestał, kłaniał się w pas mówiąc po angielsku „Przepraszam, przepraszam". Dwie francuskie pańcie z insygniami władzy wyrzuciły go z trybuny prasowej, ale wrócił, by odśpiewać hymn. Powitaliśmy go z radością. Kilka lat temu tak samo przez łzy krzyczał kolega z Brazylii („Guga wygrał"), kiedy pierwszy raz zwyciężał Gustavo Kuerten.

Każdy z nas chciałby tak kiedyś krzyknąć w swoim języku, na stadionie Rolanda Garrosa lub w Wimbledonie, nawet narażając się na wygnanie z francuskiej ziemi lub angielskiej trawy.

Finały Kobiety: Na Li (Chiny, 6) - F. Schiavone (Włochy, 5) 6:4, 7:6 (7-0). Mężczyźni: R. Nadal (Hiszpania, 1) - R. Federer (Szwajcaria, 3) 7:5, 7:6 (7-3), 5:7, 6:1. Debel mężczyzn: M. Mirnyj, D. Nestor (Białoruś, Kanada, 2) - J.S. Cabal, E. Schwank (Kolumbia, Argentyna) 7:6 (7-3), 3:6, 6:4. Juniorzy: B. Fratangelo (USA) - D. Thiem (Austria, 14) 3:6, 6:3, 8:6. Juniorki: O. Jabeur (Tunezja, 9) - M. Puig (Portoryko, 5) 7:6 (10-8), 6:1.

Opinie

Rafael Nadal zwycięzca turnieju mężczyzn

Tydzień temu mówiłem, że gram za słabo, by tu wygrać, ale obiecywałem, że zrobię wszystko, by to zmienić, i dotrzymałem słowa. Roger zagrał fantastyczny turniej, w pierwszym secie finału trochę nie miał szczęścia. Przełomowym momentem był pierwszy gem czwartego seta, gdy przegrywałem przy swoim podaniu 0:40 i pomimo to udało mi się wygrać. W trzecim Roger był nie do pokonania, dlatego ten gem był tak ważny. To zwycięstwo smakuje szczególnie. Teraz jadę do Anglii przypomnieć sobie, jak się gra na trawie. Ale ten rok już jest wspaniały, bo wygrałem w Paryżu.

Na Li zwyciężczyni turnieju kobiet

Zrealizowałam moje marzenie, a to trudne, gdy jest się już starszą panią (Chinka ma 29 lat – przyp. red). Przy prowadzeniu 6:0 w tie-breaku powtarzałam sobie: nie rób głupstw, brakuje tylko jednego punktu. Co by się stało, gdybyśmy jednak musiały zagrać trzeciego seta? Nie chcę zgadywać, wygrałam w dwóch. Przed turniejem firma Nike wyprodukowała dla mnie 30 koszulek z napisem po chińsku „Bądź sobą". Chciałabym, by teraz musieli ich wyprodukować więcej! Mam informacje od moich przyjaciół w Chinach: oni płakali, gdy widzieli chińską flagę na maszcie i słyszeli hymn. Dotychczas to zdarzało się tylko na igrzyskach. Teraz kilka dni odpocznę i pojadę do Eastbourne przygotowywać się do Wimbledonu. Czy mogę wygrać turniej wielkoszlemowy także na innej nawierzchni? Zobaczymy, gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że wygram właśnie w Paryżu, nie uwierzyłabym, bo nie umiałam dobrze grać na mączce.

—m.ż.

 

Korespondencja z Paryża

Do słowa Paris wystarczy dodać dwie litery i mamy raj, po francusku paradis. Chwalą się tym paryżanie, Rafael Nadal wie o tym od dawna, a Na Li od soboty.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty
Tenis
Magdalena Fręch nie zaistniała na korcie. Szybkie pożegnanie z Abu Zabi
Tenis
ATP w Rotterdamie. Hubert Hurkacz dawno tak nie wygrywał
Tenis
Puchar Davisa. Różnica klas. Awans reprezentacji Polski