Przez weekend obiekt na Flushing Meadows był zatrzaśnięty na głucho. Przykryte korty, schowane reklamy i wszystko, co mógł zabrać wiatr. Tenisiści trenowali z dala od kortów, tam gdzie bezpieczniej. Faworytów turnieju, Novaka Djokovicia i Serenę Williams, zwolniono z konferencji prasowych.
Dziś organizatorzy mają wrócić na korty, zobaczyć, czy wszystko jest na swoim miejscu, i jeśli będzie, turniej ruszy.
– Mam rodzinę, robimy, co możemy, żeby się uchronić przed niebezpieczeństwem – mówił wystraszony Roger Federer, gdy Nowy Jork zamieniał się w miasto stanu wyjątkowego. Ale nie wszyscy poddali się panice. – Jestem dziewczyną z Florydy, przywykłam do huraganów, wydaje mi się, że tutaj trochę przesadzają – mówiła Maria Szarapowa, druga po Serenie na liście kandydatek do zwycięstwa w kobiecym turnieju, nawet jeśli ranking WTA podpowiada, że powinny nimi być Karolina Woźniacka i Wiera Zwonariowa.
Woźniacka, liderka rankingu, tylko raz była w finale Wielkiego Szlema, dwa lata temu właśnie w Nowym Jorku. Swoje ostatnie problemy z grą w tenisa odsunęła na bok w porę, wygrała w New Haven ostatnią próbę przed US Open, pokonując Petrę Cetkovską (wcześniej Czeszka wyeliminowała Agnieszkę Radwańską).
W grze pojedynczej polski tenis reprezentują po wycofaniu się Łukasza Kubota tylko siostry Radwańskie (w deblu zagrają Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, Klaudia Jans-Ignack i Alicja Rosolska, a także Agnieszka Radwańska ze Słowaczką Danielą Hantuchovą). Pech chciał, że tą tenisistką z kwalifikacji, którą wylosowała w I rundzie Agnieszka, była właśnie Urszula. – Najgorsze możliwe losowanie – mówiła Agnieszka w rozmowie z PAP. – Ameryka jest ogromna, jest 128 dziewczyn i nagle takie spotkanie w pierwszej rundzie. Byłam wściekła – dopowiadała Urszula. Ich mecz już dziś o 17 polskiego czasu.