Pierwszy set był doskonały, choć na pewno nie tak łatwy, jak sugeruje wynik. W połowie drugiego Radwańska zaczęła tracić oddech, dla Azarenki był to sygnał, że trzeba nadal atakować. Ryzyko mocnych i płaskich uderzeń, jakie zawsze podejmuje Białorusinka, tym razem się opłaciło.
Finał w Sydney rozegrają Azarenka i broniąca tytułu Na Li, której udało się zatrzymać Petrę Kvitovą i wygrać w trzech setach. Chinka przypomniała się Australii i nie dała Czeszce możliwości odebrania Karolinie Woźniackiej pierwszego miejsca w rankingu światowym już w poniedziałek.
– Nie oglądałem spotkania córki i już nie obejrzę, bo nie chcę się denerwować, ale śledziłem na żywo sam wynik i wiem, że jak Isia przegrywa pięć kolejnych gemów, to zwykle znaczy, że straciła siły. Jestem w stanie to zrozumieć, grała w półfinale znacznie dłużej od Azarenki, skończyła o pierwszej w nocy, czasu na regenerację wiele nie miała – mówił „Rz" Piotr Radwański.
Półfinał Agnieszki w turnieju, w którym grało dziewięć tenisistek z pierwszej dziesiątki rankingu WTA, jest sukcesem. Najprawdopodobniej podkreśli go w poniedziałek awans Polki na siódme miejsce na świecie, najwyższe w karierze, przed Wierę Zwonariową.
Do Melbourne siostry Radwańskie i ich trenerzy przeniosą się w piątek rano, w dniu losowania drabinek. Na trening zostanie jeszcze sobota i niedziela. Losowanie Australian Open z udziałem broniących tytułów Kim Clijsters i Novaka Djokovicia oraz z gościem specjalnym – Johnem McEnroe, zaplanowano na 10 rano czasu lokalnego, w Polsce to północ z czwartku na piątek. O pierwsze rundy Agnieszki raczej nie należy się martwić, rozstawienie z nr 8 oznacza naprawdę trudne spotkania od 1/8 finału, tam można już trafić na Clijsters lub Serenę Williams.