Djoković rywalem Nadal w finale Australian Open

To Serb zagra w finale z Rafaelem Nadalem. Ale Andy Murray łatwo się nie poddał

Publikacja: 28.01.2012 00:23

Djoković rywalem Nadal w finale Australian Open

Foto: AFP

Walczyli pięć godzin, zanim Djoković pokonał Murraya 6:3, 3:6, 6:7 (4-7), 6:1, 7:5. Warto było patrzeć, jakich ludzi z tytanu wyprodukował  współczesny tenis. Wygrał Serb, nieco bardziej wytrzymały, odporny na ból i lepiej radzący sobie z nieuchronnymi spadkami mobilizacji.

– Dzięki wsparciu publiczności, napojom energetycznym, wodzie i bananom udało mi się jakoś przetrwać... –  to były pierwsze słowa zwycięzcy.

Mecz zaczął się tak, jakby obaj świetnie wiedzieli, że czeka ich długie bieganie. Mieli popartą statystykami pewność, że są mistrzami tenisowych maratonów. Wymiany były ostrożne, ryzykowne ataki rzadkie, o sukcesie decydowała cierpliwość. Murray wiedział, że musi atakować, że taktyka wyczekiwania na błędy Djokovicia prowadzi donikąd. Łatwo powiedzieć.

W pierwszym secie mu nie wychodziło, w drugim było znacznie lepiej, trzeci – najdłuższy (88 minut) – przyniósł tyle zmian nastrojów po obu stronach siatki, że wystarczyłoby ich na cały mecz.

Krótką chwilę wydawało się, że zwycięstwo Szkota po tie-breaku oznacza przełom w spotkaniu, tym bardziej że Djoković chwilami człapał po korcie, rozciągał mięśnie, wyraźnie miał kłopoty z nogami i złapaniem oddechu.

Pozory myliły, obrońca tytułu błyskawicznie odrobił stratę i znów postawił Rod Laver Arena (z Rodem Laverem na trybunie honorowej) w stan fascynującej niepewności.

W piątym secie liczyły się ostatnie rezerwy energii. Na początkową przewagę Djokovicia i prowadzenie 5:2 Murray odpowiedział wyrównaniem na 5:5. Po drodze wygrał do zera gem serwisowy rywala i bronił piłki meczowe przy własnym podaniu. Jednak przegrał, zabrakło kilku szybszych susów do piłki i zimnej krwi wtedy, gdy to najbardziej potrzebne.

Czwartego finału Wielkiego Szlema na razie nie zagra, pozostaje mu to, że wciąż jest – jak piszą brytyjskie gazety – najmocniejszym nr. 4 na świecie. I wiara, że od najlepszej trójki dzieli go coraz mniej.

Finał Novaka Djokovicia z Rafaelem Nadalem to od miesięcy częsty punkt programu w Wielkim Szlemie i większych turniejach ATP. Roger Federer wtrąca się do tej rywalizacji coraz rzadziej. Od roku Serb wygrywa z Hiszpanem seryjnie, więc i teraz wydaje się mocniejszym kandydatem do odebrania pucharu Normana Brookesa i czeku na 2,3 mln dol. australijskich (ok. 7,9 mln zł). Mecz w niedzielę o 9.30 czasu polskiego, transmisja w Eurosporcie.

W sobotę o tej samej godzinie finał kobiet Maria Szarapowa – Wiktoria Azarenka, po nich finał debla męskiego z braćmi Bryanami. Polskie emocje nie zgasły całkowicie, bo w finale singla juniorów jest Filip Peliwo – chłopak z Vancouver, drugie pokolenie polskiej emigracji do Kanady.

Pierwszy tytuł Australian Open 2012 zdobyły w deblu Swietłana Kuzniecowa i Wiera Zwonariowa. Będą razem grać częściej, bo szykują mocny olimpijski debel na Londyn.

KOBIETY

– finał debla: S. Kuzniecowa, W. Zwonariowa (Rosja) – S. Errani, R. Vinci (Włochy, 11) 5:7, 6:4, 6:3.

MĘŻCZYŹNI

– 1/2 finału: N. Djoković (Serbia, 1) – A. Murray (W. Brytania, 4) 6:3, 3:6, 6:7 (4-7), 6:1, 7:5.

MIKST

– 1/2 finału: B. Mattek-Sands, H. Tecau (USA, Rumunia, 8) – S. Mirza, M. Bhupathi (Indie, 6) 6:3, 6:3; J. Wiesnina, L. Paes (Rosja, Indie, 5) – R. Vinci, D. Bracciali (Włochy) 5:7, 6:2, 10-7.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?