Szlem na antypodach, czyli miesiąc dobrobytu

Nadchodzi styczeń i tenis wyskakuje z cienia innych australijskich sportów. Zarabia i daje zarabiać

Aktualizacja: 30.01.2012 02:18 Publikacja: 30.01.2012 02:18

Gąszcz labiryntów w podziemiach kortów. Przez korytarze przewijają się chłopcy do podawania piłek, kucharze, fizjoterapeuci. Rod Laver idzie dostojnie. Po wylewie w 1998 r. lekarze dawali mu niewielkie szanse, a on zdumiewa witalnością. W sierpniu skończy 74 lata. Tu jest jego drugi dom, główny kort nazwano na jego cześć.

Laver wygrał 11 turniejów Wielkiego Szlema w singlu, zdobył klasycznego Szlema w 1962 roku w erze amatorskiej i w 1969 w zawodowej.

Pamięta inną Australię niż dzisiejszy kraj dostatku. Wspomina wielodzietne rodziny ciężko pracujące na chleb, opowiada o Coober Pedy, miejscu, gdzie wydobywa się opale. Dziś to ciekawostka dla turystów, można spędzić noc pod powierzchnią. - W czasach mojej młodości ludzie pracowali tam przez 14 - 16 godzin pod ziemią - mówi Laver.

Jest legendą, choć tenis żyje medialnie w Australii przez jeden miesiąc w roku. Australian Open generuje wielkie zyski, ale w centrum uwagi jest tylko w styczniu. Młodzi chłopcy chcą być gwiazdami rugby, futbolu australijskiego, krykieta. - To o gwiazdach australijskiego futbolu dyskutuje się w szkołach i domach - wyjaśnia kustosz narodowego muzeum sportu w Melbourne John Wylie.

Craig Tiley, dyrektor Australian Open, zaciera ręce. - Dzięki tenisowi właściciele hoteli w Melbourne na drugą połowę stycznia szykują pół miliona pokoi. Takich zysków nie wygenerują przez resztę roku. Każda bluza, każdy ręcznik, każdy kubek sprzedawany na terenie tenisowego centrum podczas Australian Open zasila konto Tennis Australia. Przeznaczamy mnóstwo pieniędzy na rozwój młodych talentów - mówi Tiley.

Oficjalny ręcznik kosztuje w turniejowym sklepie z pamiątkami 55 dolarów (190 złotych), bluza z kapturem - 70. Damska koszulka - 40, męska - 50. Martina Hingis cierpliwie czekała do dnia obniżek. Kolejka długa jak w PRL za wołowiną z kością, ale rabaty dobre, szwajcarska mistrzyni postoi.

Teren wokół tenisowego centrum to plac budowy. Trwa pierwszy etap rozbudowy, ma kosztować 363 mln dolarów.

- Mój syn będzie zachwycony, kiedy zobaczy, jak rosną korty. Ma być osiem w hali, 13 odkrytych, a Margaret Court ma być powiększony i zadaszony - mówi Lleyton Hewitt.

Z kortem imienia Margaret Court może być jeszcze zamieszanie. Wielka mistrzyni (64 tytuły Wielkiego Szlema, 24 w singlu) podpadła, bo wypowiada się przeciw związkom homoseksualistów. Organizatorzy nie zaprosili jej na ceremonię wręczania pucharów singlistkom. Wybrali Hingis. Wręczała puchar Wiktorii Azarence, obok stała ledwo powstrzymująca się od płaczu Maria Szarapowa.

Maria lubi podkreślać, że tenis nie wypełnia jej życia. Opowiada, jak zaczytuje się Orwellem, jak uwielbia malarstwo kalifornijskich twórców, i że chciałaby wypić kawę z van Goghiem. John McEnroe odpowiedział jej kpiąco, że w Australii naprawdę zabiegają o tenisistów, ale z van Goghiem mogą być problemy.

Rosyjscy dziennikarze i tak jedzą Maszy z ręki, kupują jej bukiety kwiatów, przynoszą rosyjskie gazety, informują, ile zbiórek miał narzeczony Marii koszykarz Sasza Vujacić. A Rosjanka dalej zimna jak głaz. I wszyscy są szczęśliwi.

Do zobaczenia za rok.

Tomasz Lorek z Melbourne

Gąszcz labiryntów w podziemiach kortów. Przez korytarze przewijają się chłopcy do podawania piłek, kucharze, fizjoterapeuci. Rod Laver idzie dostojnie. Po wylewie w 1998 r. lekarze dawali mu niewielkie szanse, a on zdumiewa witalnością. W sierpniu skończy 74 lata. Tu jest jego drugi dom, główny kort nazwano na jego cześć.

Laver wygrał 11 turniejów Wielkiego Szlema w singlu, zdobył klasycznego Szlema w 1962 roku w erze amatorskiej i w 1969 w zawodowej.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?