Stabilny system rozgrywek, obecność w 132 krajach, ponadstuletnia tradycja, niezapomniane emocje wielkich finałów, mecze przechodzące do legendy – to są zalety Pucharu, który od lat bywa atakowany przez niektórych tenisistów za archaiczną formułę i nadmierne zwiększanie obowiązków w gęstym kalendarzu startów.
Gry pod narodową flagą odmawiali nawet Jimmy Connors, Pete Sampras i Andre Agassi. Dzisiejsze propozycje reform wysuwane przez Rafaela Nadala i Andy'ego Murraya: zastępstwo w postaci jednego turnieju o Puchar Świata lub przejście do rozgrywek rozłożonych na dwa lata, to też echa przeszłości.
Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) – organizator Pucharu – broniąc tradycji, wciąż twardo broni wyjątkowości pomysłu Dwighta Davisa. Ustępuje krytykom niewiele, raczej zachęca nieprzekonanych, podpisując z ATP Tour porozumienia o przyznawaniu za grę dla drużyny punktów rankingowych (od 2009 roku), uzgadniając terminy gier z wyprzedzeniem (dziś znane są do 2013 roku) i zezwalając na skasowanie piątego meczu, gdy po czterech wynik spotkania jest przesądzony.
Wygląda na to, że ITF walki nie przegrywa, choć Pat Rafter twierdzi, jak wielu innych, że bez gwiazd Puchar Davisa umrze. Zmęczeni gwiazdorzy oczywiście kapryszą, ale nawet jeśli jak Nadal, David Ferrer czy Novak Djoković ograniczają niekiedy starty daviscupowe (w tym roku dochodzi wymówka olimpijska), to po latach wracają. Dobry przykład w ten weekend da Roger Federer w meczu Szwajcarii z USA w pierwszej rundzie Grupy Światowej, nie będzie się lenić Tomas Berdych w spotkaniu Czech z Włochami ani najlepsi Francuzi walczący z Kanadą.
Jeśli nawet kogoś brakuje, to Puchar Davisa i tak w odbiorze publicznym pozostanie świętem tenisa, nierzadko, jak podczas finału Serbia – Francja w 2010 roku w Belgradzie, demonstracją uczuć patriotycznych. Novak Djoković mówił nieraz, że tamto zwycięstwo dało mu także siłę do ekspresowego pokonania drogi na szczyt rankingu ATP. Z każdego finału pozostają na długo w pamięci męskie łzy szczęścia lub rozpaczy, szampan na głowach mistrzów, triumfalne pochody, odznaczenia państwowe i wizyty u prezydentów.