Czeszka zagrała z Misaki Doi tak, jak gra się pierwszy mecz sezonu po dłuższej przerwie i zmianie nawierzchni z kortów twardych na ziemne – trochę bez wyczucia odbić i tempa. Wynik 6:4, 6:4 dla Kvitovej także potwierdza, że Japonka walczyła dzielnie, starała się trochę atakować, ale tyle zyskała, że w ważnych chwilach mistrzyni Wimbledonu 2011 wzmacniała uderzenia i nie dopuszczała do poważnych gróźb.
Po godzinie z kwadransem organizatorzy mogli odetchnąć – gwiazda imprezy gra dalej, w dodatku z jej drogi do finału zniknęły wszystkie inne rozstawione, czyli Alize Cornet, Julia Goerges i, jako ostatnia – Sabine Lisicki.
– Pierwszy mecz turnieju nigdy nie jest łatwy. Potrzebuję czasu na przystosowanie do nawierzchni. Miałam też niedawno grypę, to miało wpływ na mą grę. Ale spokojnie, jestem już zdrowa – mówiła Petra Kvitova po zwycięstwie. W czwartek zagra z Mandy Minellą z Luksemburga (98. WTA), miejmy nadzieję, już przystosowana do Spodka, pogody i czerwonej mączki
Porażka Lisicki oznacza koniec wszelkich polskich sentymentów w singlowej części turnieju. W końcu Sabine ładnie zapowiadała swój start po polsku, jej wrocławski rodowód jest znany, choć przywiązanie do barw nowej ojczyzny rodziców także. Przegrała z Aleksandrą Cadantu (117. WTA), czyli niezbyt znaną rywalką. Na wszelki wypadek podała więc aż dwie przyczyny porażki – pierwsza to bardzo długi lot z USA do Katowic i związane z nim problemy z przystosowaniem do nowej strefy czasowej. Druga – Rumunka grała w eliminacjach, weszła w uderzenie i potrafiła wykorzystać senność oraz brak koncentracji Sabiny. Trzeba w to wierzyć, tak samo jak w obietnicę, że tenisistka przyjedzie za rok w lepszej formie.
W drabince jest za to Czeszka Karolina Pliskova, juniorska mistrzyni Australian Open 2010, która pokazała Polkom, że Kaię Kanepi jednak można pokonać, i to w dwóch setach. Nagroda – ćwierćfinał, a za to jest już 5775 dolarów premii i 70 punktów rankingowych. Trzymają się także Włoszki. Vinci nie miała trudnego zadania, bo jej rywalka Andrea Hlavackova też miała problemy aklimatyzacyjne po przylocie z USA i poddała się w drugim secie. Prawdziwą wartość jednoręcznego bekhendu pani Roberty sprawdzi teraz Holenderka Kiki Bertens.