Wimbledon dla pani skończony. Co dalej?
Najprawdopodobniej zaraz pojadę do domu, finał obejrzę w telewizji. Wezmę parę dni wolnego, a potem wrócę do treningów, już na twardym korcie. Prawie dwa tygodnie spędzę w kraju, a potem witaj Ameryko. Najbliższe turnieje wedle zwykłego rozkładu: Stanford i Carlsbad.
Widać, że pani jest zawiedziona...
Oczywiście, że jestem. Szansa na awans do finału była naprawdę duża. Przełamałam Sabine w trzecim secie. Oczywiście prowadzenie 3:0, choć robi wrażenie, niczego jeszcze nie gwarantowało. To tylko jeden wygrany gem przy serwisie rywalki, jest dość łatwo taką stratę odrobić. Lisicki serwowała bardzo dobrze, ale jednak wciąż miałam szanse przy jej serwisie. Wtedy jednak ona trafiała drugim podaniem posyłanym z prędkością ponad 100 mil na godzinę, albo pomagało jej trochę szczęścia. Nie wykorzystałam tych kilku szans, no i mecz się odwrócił.
Czy czuła pani, że kort centralny był za pani rywalką?
Na publiczność w ogóle nie zwracałam uwagi.