Chciałam biec, ale nogi nie chciały

Trzy trzysetowe mecze na trawie, to jak sześć na innej nawierzchni. W półfinale chciałam biec, ale nogi nie chciały. Nawet nie byłam w stanie ich podnieść - mówi Agnieszka Radwańska po porażce w półfinale z Sabine Lisicki

Aktualizacja: 04.07.2013 22:06 Publikacja: 04.07.2013 21:10

Chciałam biec, ale nogi nie chciały

Foto: AFP

Jakie główne wspomnienie wywiezie pani z tegorocznego Wimbledonu?

Agnieszka Radwańska:

Za dużo tenisa, za dużo biegania, zbyt wiele meczów trzysetowych.

Co panią boli najbardziej?

Teraz czuję ból w każdym kawałku ciała i pewnie będę czuła jeszcze ze dwa dni.

Wimbledon dla pani skończony. Co dalej?

Najprawdopodobniej zaraz pojadę do domu, finał obejrzę w telewizji. Wezmę parę dni wolnego, a potem wrócę do treningów, już na twardym korcie. Prawie dwa tygodnie spędzę w kraju, a potem witaj Ameryko. Najbliższe turnieje wedle zwykłego rozkładu: Stanford i Carlsbad.

Widać, że pani jest zawiedziona...

Oczywiście, że jestem. Szansa na awans do finału była naprawdę duża. Przełamałam Sabine w trzecim secie. Oczywiście prowadzenie 3:0, choć robi wrażenie, niczego jeszcze nie gwarantowało. To tylko jeden wygrany gem przy serwisie rywalki, jest dość łatwo taką stratę odrobić. Lisicki serwowała bardzo dobrze, ale jednak wciąż miałam szanse przy jej serwisie. Wtedy jednak ona trafiała drugim podaniem posyłanym z prędkością ponad 100 mil na godzinę, albo pomagało jej trochę szczęścia. Nie wykorzystałam tych kilku szans, no i mecz się odwrócił.

Czy czuła pani, że kort centralny był za pani rywalką?

Na publiczność w ogóle nie zwracałam uwagi.

Czy porażka z Marion Bartoli w finale nie byłaby większym rozczarowaniem?

Pewnie tak, także dlatego, że statystyka naszych meczów [7-0 dla Radwańskiej – przyp. K.R.] mówi wyraźnie, kto miałby większe szanse. Gdybym jednak czuła się fizycznie tak dobrze, jak w pierwszym tygodniu turnieju, to nie sądzę, żebym przegrała. Gdybym zaś przegrała, to mało która rakieta w torbie by ocalała. Dziś wszystkie są całe, nie miałam siły żadnej złamać.

Powiedzmy więc precyzyjnie, o wyniku półfinału zadecydowało przede wszystkim skumulowane zmęczenie, obciążenia wyniesione z poprzednich meczów?

Tak. Trzy trzysetowe mecze na trawie, to jak sześć na innej nawierzchni. W półfinale chciałam biec, ale nogi nie chciały. Nawet nie byłam w stanie ich podnieść.

Czy to pocieszenie przegrać z prawie Polką?

Nie ma znaczenia. Porażka zawsze boli tak samo.

Jak porównałaby pani dwa swoje najważniejsze mecze Wimbledonu – ubiegłoroczny finał i ten półfinał?

Trudno porównać. Serena gdy gra na swoim poziomie, to wynik jest oczywisty, można tylko starć się o pojedyncze gemy. Sabine gra najlepiej na trawie, na innych kortach nie jest tak silna.  Tu zawsze ma większe szanse, niż gdzie indziej.

Czy sądzi pani, że półfinały bez trójki najwyżej rozstawionych kiedyś się powtórzą?

Na to możemy poczekać i ze 100 lat. W każdym razie często tak nie będzie na pewno.

Czym panią właściwie zaskoczyła Sabine Lisicki?

Tym, że ryzykowała w ważnych momentach meczu.

W pełni sił wygrałaby pani z Niemką?

Tak mi się wydaje, mecz by się inaczej potoczył, choć przecież tego się na pewno nie dowiemy. Ale moje nogi w lepszym stanie  oznaczałyby parę wygranych piłek więcej.

Jaki wynik dałby pani satysfakcję w Nowym Jorku, w ostatnim wielkoszlemowym turnieju roku?

Na pewno ćwierćfinał. Za to bym się nie obraziła.

A w Masters?

Krok dalej niż dotychczas, czyli finał. Wszystko jedno z kim, tam słabych nie ma.

Jak, pani zdaniem, będzie wyglądał mecz Janowicz – Murray?

Niewiele brakowało, by był to mecz Verdasco – Janowicz, z nim Jerzy miałby większą szansę. Niech wyjdzie na kort, robi swoje i wierzy, że zawsze jest szansa wygrać.

—wysłuchał w Londynie Krzysztof Rawa

Jakie główne wspomnienie wywiezie pani z tegorocznego Wimbledonu?

Agnieszka Radwańska:

Pozostało 98% artykułu
TENIS
Jannik Sinner zarobił fortunę. Takich pieniędzy jeszcze w tenisie nie było
Tenis
Od rywala do trenera. Novak Djoković ma nowego szkoleniowca
Tenis
Jasmine Paolini uwierzyła w siebie. Nieoczekiwana bohaterka tenisowego roku
Tenis
BJK Cup Finals. Włoska recepta na sukcesy
Materiał Promocyjny
Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi!
Tenis
Ostatnie łzy Rafaela Nadala