Andy Murray wygrał zakończony w niedzielę wielkoszlemowy turniej na kortach Wimbledonu. Jest pierwszym od 77 lat Brytyjczykiem, który dokonał tej sztuki. Premier powiedział, że zwycięstwo szkockiego tenisisty przyczyniło się do „podniesienia ducha całego narodu". Cameron uważa, że człowiek, który dokonał tak wielkiego czynu, zasługuje na nominację rycerską.
- W poniedziałek rano zastanawiałem się, czy to w ogóle możliwe? Czy nasze marzenia się spełniły? Nie mogę uwierzyć, że to wszystko jest prawdą – przytacza słowa szefa brytyjskiego rządu (prywatnie wielkiego miłośnika tenisa) dziennik „Daily Mail".
Lecz sam zainteresowany odnosi się z dystansem do pomysłu premiera. – To bardzo miłe uczucie otrzymać taką propozycję. Ale myślę, że jest ona spowodowana długim oczekiwaniem. Brytyjczycy tyle lat czekali na zwycięstwo swojego rodaka w Wimbledonie. Naprawdę nie wiem, czy zasłużyłem na tytuł szlachecki – mówił Szkot. Przypomniał również, że w ubiegłym roku jednak zawiódł swoich kibiców. Wtedy także doszedł do finału, ale przegrał z Rogerem Federerem. Jest to główny powód wątpliwości Murraya. Jednak David Cameron nie chce słuchać podobnych tłumaczeń. Twierdzi, że o ubiegłorocznej porażce wszyscy już zapomnieli. Najważniejsza jest radość, jaką tenisista sprawił Brytyjczykom w tym roku.
Wątpliwości co do tego, czy Murray powinien dołączyć do szlacheckiego grona, nie ma również sir Alex Ferguson. Legendarny menadżer Manchesteru United nie mógł pojawić się na finale Wimbledonu, ale wysłał do tenisisty wiadomość z gratulacjami.
- Wcześniej rozmawiałem z nim 15 minut i była to jedna z najważniejszych chwil w moim życiu. Sir Alex jest osobą, od której wiele można się nauczyć. To niezwykłe, że mnie docenił – opowiadał później szkocki zawodnik.