Meczem otwarcia będzie w Stambule spotkanie Wiktorii Azarenki z Sarą Errani – to rywalki z grupy białej. Po nich w Sinan Erdem Dome zagra cała grupa czerwona: najpierw Serena Williams z Andżeliką Kerber, następnie, na koniec wieczoru, Polka z Czeszką.
Wszystkie bohaterki tenisowego roku dały się już sfotografować razem i osobno, w kreacjach wieczorowych i dziennych, porozmawiały służbową godzinę z dziennikarzami, spotkały się ze sponsorami. Najważniejsze punkty marketingowo-promocyjnej części turnieju wypełniono. Od wtorku zaczyna się sport.
Petra Kvitova zagra w mistrzostwach WTA po raz trzeci, z Agnieszką Radwańską też zmierzy się trzeci raz, inaczej mówiąc, w każdym turnieju z udziałem Czeszki wpadają na siebie. Ich dotychczasowa rywalizacja w finale sezonu wychodzi na remis. W 2011 roku, gdy Petra wygrała cały turniej, Agnieszka przegrała z nią w grupie 6:7 (4-7), 3:6. Rok później Polka zwyciężyła zaskakująco gładko 6:3, 6:2, grały właśnie w dniu otwarcia. Kvitova tłumaczyła się wtedy emocjami i chorobą wirusową, popłakiwała na konferencji prasowej, dzień po tamtym meczu zrezygnowała z walki o tytuł i wróciła do Prostejova.
Było to jedyne zwycięstwo polskiej tenisistki nad „Del Petrą", jak kiedyś napisali o niej amerykańscy dziennikarze, zachwyceni forhendem, w którym doszukali się podobieństw do uderzenia Juana Martina Del Potro. Radwańska grała z Kvitovą jeszcze trzy razy, ostatnio wiosną w Dubaju – dla Agnieszki zawsze były to mecze trudne. Lewa ręka, silne uderzenie, agresja – to dobra brań na Polkę. Bilans: 1 zwycięstwo, 4 porażki, nie zostawia wątpliwości.
Petra Kvitova pokazała dwa lata temu, że talentu ma wiele, ale jej trener David Kotyza mówił wówczas, że efektowne zwycięstwa w Wimbledonie i w mistrzostwach WTA przyszły trochę za wcześnie, że dziewczyna z małego czeskiego miasteczka to brylant przed ostatnim szlifem, że jeszcze sporo pracy przed nimi, by można było mówić o narodzinach nowej mistrzyni na lata.