Rywalami Polaków byli Francuzi Kenny De Schepper i Pierre-Hugues Herbert, grający dzięki dzikiej karcie. Fyrstenberg i Matkowski zwyciężyli 6:4, 7:6 (8-6) i mogli z ulgą odetchnąć.
Drugi set wydawał się spisany na straty. Przegrywali w tie-breaku już 2-6 i dopiero wtedy ich deblowa dojrzałość wzięła górę. Sześć kolejnych piłek wygrali, rywali zjadły nerwy. To było ważne zwycięstwo. Bez niego Fyrstenberg i Matkowski raczej musieliby pożegnać się z marzeniami o szóstym starcie w turnieju mistrzów w Londynie.
Udział w Masters zapewniło sobie wcześniej pięć par. Czwartkowi rywale Polaków Bob i Mike Bryanowie już w lipcu – po wygraniu Wimbledonu (wcześniej Australian Open i Roland Garros). Alexander Peya i Bruno Soares oraz mistrzowie US Open Leander Paes i Radek Stepanek wywalczyli kwalifikacje po Wielkim Szlemie w Nowym Jorku. W końcu października na listę wpisano Ivana Dodiga i Marcelo Melo oraz obrońców tytułu z Londynu Marcela Granollersa i Marka Lópeza.
O trzy pozostałe miejsca wciąż walczą w hali Bercy (w kolejności rankingowej): David Marrero i Fernando Verdasco (zaczynali z 3460 punktami), Aisam-ul-Haq Qureshi i Jean-Julien Rojer (3305), Fyrstenberg i Matkowski (2865), Maks Mirny i Horia Tecau (2605), Julien Benneteau i Nenad Zimonjić (2355) oraz Santiago González i Scott Lipsky (2300).
W środę cała szóstka zameldowała się w drugiej rundzie, każda para zdobyła po 90 pkt, klasyfikacja ani drgnęła. Polacy są wciąż na ósmym miejscu, ostatnim dającym awans. Pogoń Mirnego i Tecau mogli skończyć Łukasz Kubot i Robert Lindstedt, ale Polak ze Szwedem nie pomogli, przegrali po dwóch tie-breakach.