Grał znów ponad trzy godziny, zaczął od przegranego seta, ale powolne odradzanie się Jerzego Janowicza na niebieskich kortach Melbourne Park jednak trwa. Cierpiał, lecz pokonał Hiszpana 4:6, 7:6 (7-3), 7:6 (7-5), 6:3 i zagra, jak rok temu, w trzeciej rundzie. Piątkowym rywalem Polaka będzie Niemiec Florian Mayer (37 ATP), który po pięciu setach wyrzucił z turnieju nr 14 – Rosjanina Michaiła Jużnego.
Spotkanie Janowicz – Andujar wypadło na porę gorącą (mecze wieczorne są teraz odbierane jako przywilej), więc obaj cierpieli mniej więcej tak samo, choć Janowicz jak zawsze miał w zachowaniu więcej ekspresji. Lekarza poprosił na kort dwa razy, bolała nie tylko stopa, ale i głowa oraz oczy, a po jednej z bardziej dynamicznych akcji zakłuła także lewa pachwina. Potem Janowicz przyznał, że środki przeciwzapalne i przeciwbólowe pomogły i nawet feralna stopa, która po pierwszym meczu mocno spuchła, tym razem nie przeszkadzała tak, jak można się było spodziewać.
Mecz z Andujarem Polak wygrał serwisem, który szczęśliwie nie zawodził wtedy, kiedy było trzeba – w tie-breakach i w całym czwartym secie oraz walecznością, której kontuzje i upał nie zdusiły. Z taktyki trójka – zbyt liczne skróty służyły chyba tylko zmęczeniu Hiszpana, bo zdobył on po nich sporo łatwych punktów. Za to decydujący set był już bez zarzutu: po przełamaniu serwisu Andujara Janowicz z zimną krwią oddawał szybko pozostałe gemy serwisowe rywalowi, ale przy swoim podaniu nie dawał szansy na odrobienie straty.
Doczekał spokojnie do ostatniej piłki (Hiszpan szukał jeszcze nadzieli w „jastrzębim oku") i miał siłę, by cieszyć się, jakby właśnie wygrał z Nadalem. Podbiegł do głośnej polskiej gromady w pierwszym rzędzie trybun kortu nr 3, podarował kibicom rozerwaną na piersiach koszulkę, przybił piątkę ze wszystkimi. Słowem, cały Jerzy Janowicz, mistrz podartej koszulki.
Z Mayerem przegrał dwa razy na dwa starcia, ich mecz w Wimbledonie 2012 był na styk, wtedy zadecydowało większe doświadczenie Niemca.