W ćwierćfinale odpadł ośmiokrotny zwycięzca turnieju w Monte Carlo Rafael Nadal, w półfinale przepadł obrońca tytułu, wicelider rankingu światowego Novak Djoković. Takie rozstrzygnięcia w wielkim turnieju otwarcia sezonu na kortach ziemnych w Europie trudno było przewidzieć.
Serba pokonał nie byle kto, bo sam Roger Federer. Jednak nie było łatwo uwierzyć w obrazki z kortów nad Morzem Liguryjskim – 32-letni mistrz wygrywa w 75 minut z Serbem. Może nieco pomogła mu kontuzja Novaka – w drugim secie Djoković grał z mocno owiniętym prawym nadgarstkiem, ale najbardziej Szwajcar pomógł sobie sam. Grał solidnie, pewnie, z wyobraźnią, jak za dawnych lat.
W finale Federer zmierzy się ze Stanislasem Wawrinką, który także w dwóch setach pokonał Davida Ferrera. Drugi ze Szwajcarów po zwycięstwie w Australian Open dość długo musiał czekać na powrót formy, chyba wreszcie ją odzyskał.
Tenisowy los jest przekorny – jego rywal jednego dnia przerywa passę 17 przegranych meczów z Nadalem na kortach ziemnych, drugiego musi sporo zapłacić za ten sukces. – Nie miałem żadnego sposobu, aby zatrzymać Wawrinkę. Zaczął grać niezwykle dobrze, był lepszy w każdej chwili meczu – mówił Ferrer.
Szwajcarski finał turnieju ATP zdarzył się poprzednio w 2000 roku (w Marsylii grali Federer i Marc Rosset). Kolejny jest jeszcze bardziej intrygujący, bo choć starszy ze Szwajcarów ma świetny bilans z młodszym kolegą: 13 zwycięstw i jedna porażka, to ten jeden raz przegrał w 2009 roku właśnie w Monte Carlo. Obaj nigdy nie zwyciężyli w tym turnieju. Ten, który zdobędzie tytuł będzie w Lany Poniedziałek wyżej w rankingu ATP.