Kibice, którzy zdecydowali się śledzić przebieg rozgrywanego w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego pojedynku rozstawionej z numerem trzecim Radwańskiej z Makarową, zostali nagrodzeni emocjonującym i wyrównanym widowiskiem.
Zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami zarówno zajmująca piąte miejsce w rankingu WTA krakowianka, jak i sklasyfikowana o 14 pozycji niżej Rosjanka postawiły na ofensywny styl gry. W inauguracyjnej partii nie zanotowano żadnego przełamania. Wydawało się jednak, że w pierwszej części seta niewielką przewagę miała Makarowa, której nieco łatwiej przychodziło wygrywanie gemów przy własnym podaniu i która dobrze radziła sobie z wymuszaniem błędów u rywalki. Przy stanie 3:3 podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego znalazła się w trudnej sytuacji, ale wyszła z niej obronną ręką. Mogła zbierać pochwały za m.in. celne oko - słusznie upomniała się o challenge.
Gdy po raz kolejny serwowała - w dziewiątym gemie - obroniła dwa "break pointy". Pomogła jej tym razem myląca się rywalka, ale 25-letnia krakowianka udowodniła też, że potrafi zaprezentować efektowne zagrania. Później miała dwie szanse na zakończenie tej odsłony, tyle że tym razem na przeszkodzie stanęła jej skutecznie grająca zawodniczka z Moskwy.
Tie-break był już popisem Polki, która objęła prowadzenie 6-0. W dużym stopniu pomogła jej w tym niemal bezbłędna postawa w defensywie. Po chwili przypieczętowała zwycięstwo w tym secie.
Początek kolejnej partii obfitował w proste pomyłki po obu stronach siatki. Szybciej na właściwe tory wróciła Radwańska, która objęła prowadzenie 3:1, notując w międzyczasie (przy stanie 1:1) pierwsze w spotkaniu przełamanie. Sama dobrze radziła sobie i zbierała punkty po efektownych akcjach kończących oraz korzystała z błędów Makarowej. Ta wróciła jednak do gry, zapisując na swoim koncie zwycięstwo w trzech kolejnych gemach.