Pierwsza runda Radwańskiej była wolna (rozstawienie z nr 4 robi swoje), w następnej czekała pierwsza rakieta Japonii. O Kurumi Narze Agnieszka nie wiedziała jednak wiele, wcześniej nie grały, rozpoznanie walką długo nie jednak trwało, jakieś trzy gemy pierwszego seta.
Japonka nawet zdołała odebrać gema serwisowego Polce, prowadziła 2:1, ale były to jedyne miłe dla niej chwile. Parę minut później poznała, co to znaczy odbierać trudne serwisy, być zaskakiwaną, mierzyć siły w wymianach, w których każda piłka ma inną długość i rotację.
Oczywiście Nara nie gapa, nr 34 na świecie coś znaczy, Japonka niedawno walczyła ze Swietłaną Kuzniecową w finale turnieju w Waszyngtonie, wygrała w lutym pierwszy turniej w karierze w Rio de Janeiro. Na Radwańską takie rekomendacje jednak nie wystarczyły, choć panna Kurumi parę piłek ładnie wygrać potrafiła.
– Czasem nie jest ważne jak się wygrywa, ważne, że szybko, w dwóch setach. Jestem więc gotowa na następny mecz, miałam kilka dni przerwy, mogłam odpocząć po sukcesie w Montrealu – mówiła Polka chwilę po zwycięstwie.
Z Sabine Lisicki ma po meczu w Kanadzie bilans 2-2, wtedy też grały w trzeciej rundzie. Mecz odbędzie się w czwartek, transmisja w TVP Sport.