Michał Przysiężny pokonał Jo-Wilfrieda Tsongę

To był jeden z najlepszych, może nawet najlepszy mecz w karierze Michała Przysiężnego. W pierwszej rundzie turnieju w Tokio wygrał ze sławnym Francuzem 4:6, 7:5, 7:6 (11-9)

Publikacja: 30.09.2014 14:24

Michał Przysiężny pokonał Jo-Wilfrieda Tsongę

Foto: AFP

Dla Tsongi miał to być zwykły mecz otwarcia turnieju z teoretycznie słabszym rywalem, ale już po pierwszych piłkach widać było, że łatwo nie będzie. Rozgrzany udanymi kwalifikacjami Polak od startu zagrał odważnie i zamiast rutynowych dwóch setów dla faworyta, zrobiło się znakomite widowisko.

O talencie Michała Przysiężnego wiemy od lat, „polski Federer", jak niekiedy go nazywano rzeczywiście ma tę widoczną łatwość uderzeń. Talent na wyniki przekuwał jednak z trudem, co wspinał się w górę rankingu, to kontuzja, co jakiś dobry mecz, to zaskakująca porażka.

W tym roku nie szło mu nadzwyczajnie (ranking 142. ATP to potwierdza), ale od kilku tygodni z musu ruszył do tenisowego czyśćca – czyli świata challengerów, tam zdobywał punkty, ale ambitnie próbował też czasem eliminacji do większych turniejów.

W Tokio wyszło – wygrał 6:3, 6:2 z Japończykiem Yusuke Watanuki (477. ATP), potem pokonał 7:6 (7-4), 7:6 (7-1) bardzo zdolnego australijskiego juniora Thanasiego Kokkinakisa (172. ATP) i wyszedł na pożarcie przeciw Tsondze, zwycięzcy 11 turniejów, dziś nr 12 na świecie, bywało, że nr 5.

Wygrał, bo ani przez chwilę nie przestał grać z ogromną ambicja, ale też z chłodną głową – plan miał widoczny: mocny serwis (nie zawodził na szybkiej nawierzchni), śmiały atak z każdego miejsca kortu, żadnych długich wymian, w chwilach największych zagrożeń – sprint do siatki. Wyszło jak nigdy – widzowie zobaczyli świetny mecz z obu stron.

Technika Michała Przysiężnego zawsze podobała się fachowcom, w tym meczu wreszcie z tych dużych umiejętności wyszedł i efektowny i skuteczny tenis. Na początku trzeciego seta Polak miał najwyższy wzlot formy, prowadził 3:0, grał po prostu bajecznie, z końcowej linii i przy siatce.

Tsonga wziął przerwę medyczną, rozbił ten zwycięski nastrój rywala, wyrównał, doprowadził do tie-breaka. W tie-breaku było już 5-1, 5-3 i 6-4 dla Francuza, ale jeszcze jeden zryw Przysiężnego i dwie piłki meczowe obronione, za chwilę trzecia. Kilka minut później Polak dostał punkt za darmo, po nieudanym smeczu rywala, wreszcie wyszedł na prowadzenie, i za trzecim meczbolem – wygrał 11-9.

Wielkie brawa dla obu były zasłużone. Kto lubi porównania statystyczne zobaczył więcej asów Polaka, więcej zwycięskich piłek i niewiele więcej błędów od Tsongi, jak na takie ryzyko. W następnej rundzie Michał Przysiężny zmierzy się z Denisem Istominem (Uzbekistan, 60. ATP). W turniejach ATP wcześniej nie grali, wynik jest otwarty, ale jedno wiadomo na pewno – to przeciwnik słabszy od Jo-Wilfrieda Tsongi.

Tokio. Turniej ATP

(1,29 mln dol.).

I runda:

M. Przysiężny (Polska) – J. W. Tsonga (Francja, 5) 4:6, 7:5, 7:6 (11-9); T. Ito (Japonia) – S. Wawrinka (Szwajcaria, 1) 7:5, 6:2; M. Raonic (Kanada, 3) – B. Tomic (Australia) 7:6 (7-3), 6:3.


Debel – I runda:

K. Nishikori, Y. Uchiyama (Japonia) – M. Fyrstenberg, T. Huey (Polska, Filipiny) 6:2, 6:4.

Dla Tsongi miał to być zwykły mecz otwarcia turnieju z teoretycznie słabszym rywalem, ale już po pierwszych piłkach widać było, że łatwo nie będzie. Rozgrzany udanymi kwalifikacjami Polak od startu zagrał odważnie i zamiast rutynowych dwóch setów dla faworyta, zrobiło się znakomite widowisko.

O talencie Michała Przysiężnego wiemy od lat, „polski Federer", jak niekiedy go nazywano rzeczywiście ma tę widoczną łatwość uderzeń. Talent na wyniki przekuwał jednak z trudem, co wspinał się w górę rankingu, to kontuzja, co jakiś dobry mecz, to zaskakująca porażka.

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu