To już siódmy raz, gdy Murray zagra w turnieju mistrzów ATP, tym razem drogę do startu w Londynie miał długą i dość wyboistą.
Skoro po US Open wygrał jednak trzy z pięciu turniejów, w jakich startował (w Shenzen, Wiedniu i Walencji), to w Paryżu wystarczał mu awans do ćwierćfinału, traf chciał, że decydujące spotkaniu rozegrał z Dimitrowem, który teoretycznie też miał szanse na grę w Londynie, ale musiałby wygrać w hali Bercy i jeszcze czekać na korzystny układ wyników rywali.
Spotkanie Szkota z Bułgarem trwało tylko 69 minut, wielkich emocji nie przyniosło, przewaga Murraya była wyraźna. – Praktycznie nie miałem żadnego dołka w tym meczu. czasem w walce z najlepszymi zdarza mi się obniżka poziomu gry, rywale niekiedy potrafią to wykorzystać, ale dziś, nic z tych rzeczy. Dla Grigora to było trudne wyzwanie, bo prawie się nie myliłem – mówił zwycięzca.
W zeszłym roku Murray nie grał w hali O2, przechodził operację pleców. W tym roku jego rywalami w Masters będą na pewno Novak Djoković (już w piątek przeciwnik w ćwierćfinale w hali Bercy), Roger Federer, Stan Wawrinka i Marin Cilić. O pozostałe trzy miejsca walczy już tylko czwórka (w kolejności rankingu Emirates ATP Race To London): Kei Nishikori, Tomas Berdych, David Ferrer i Milos Raonic.
W hali Bercy toczy się także walka o nr 1 rankingu ATP Tour na koniec roku. Walczą Djoković z Federerem, na razie są na remis – Szwajcar też awansował do ćwierćfinału. Piątkowe mecze: Djoković – Murray, Ferrer – Nishikori, Berdych – Anderson oraz Federer – Raonic w kontekście walki o start w Masters i tron rankingowy zapowiadają się zatem bardzo interesująco.