Dawno żadne spotkanie polskiej tenisistki nie trzymało tak długo w napięciu. W trzecim secie Świątek przegrywała 1:3, w jego końcówce broniła dwa meczbole, w tie-breaku – jednego. Można potraktować ten pojedynek nie tylko jako mecz sezonu, ale też jeden z najważniejszych liderki rankingu w karierze.
Do tej pory turniej w Madrycie dla polskiej tenisistki był brakującym ogniwem, jedynym z tych najbardziej znaczących rozgrywanych na nawierzchni ziemnej, którego nie wygrała. Od pierwszych dni w Caja Magica widać było, jak 22-letniej zawodniczce z Raszyna zależało, by uzupełnić półkę z pucharami o madryckie trofeum.
Aby postawić kropkę nad i, musiała jednak pokonać wiceliderkę rankingu, rywalkę której uległa tu w finale przed rokiem. W tej edycji Sabalenka w półfinale w znakomitym stylu, po najlepszym spotkaniu sezonu w WTA, pokonała Jelenę Rybakinę. Białorusinka odzyskała, utraconą po wygranym Australian Open, formę.
Można byłoby długo chwalić jedną i drugą finalistkę, w każdym razie ostatni mecz tegorocznego kobiecego Mutua Madrid Open był niczym współczesne tenisowe El Clasico. I to Iga Świątek, jak przystało na fankę „Królewskich”, zagrała jak ostatnio Real Madryt z Barceloną i odniosła 20. turniejowe zwycięstwo w karierze.
Iga Świątek – Aryna Sabalenka. Kosztowne błędy Białorusinki w końcówce pierwszego seta
Pierwszy set trwał nieco ponad godzinę. Dystans między obiema zawodniczkami był nieznaczny. Na początku solidarnie przegrały swój serwis, ale potem bardzo się pilnowały. Nieustannie czuć było, że jest to spotkanie zawodniczek, które są świadome możliwości rywalki i że każdy najmniejszy błąd, chwila nieuwagi, może drogo kosztować.