To nie był łatwy mecz. Raducanu, która jako 18-latka wygrała US Open (2021), a później pikowała równie szybko, jak wzbiła się na tenisowy szczyt, wreszcie tenisowo odżyła. Brytyjka w ciągu kilku dni pokonywała kolejno Caroline Garcię, Dianne Parry, Angelique Kerber oraz Lindę Noskovą. Imponowała w tych meczach nie tylko siłą uderzenia oraz doskonałym serwisem, ale także pewnością siebie i nie straciła tych atutów podczas spotkania z liderką rankingu WTA.
Rozegranie sześciu pierwszych gemów zajęło paniom 40 minut. Później partie były już krótsze, choć efektownych wymian nie brakowało. Doszło do tie-breaka, w którym Świątek grała, jakby wrzuciła wyższy bieg — szybko zdobyła dwa małe przełamania i zwyciężyła 7:6(2).
Iga Świątek — Emma Raducanu. Zacięty mecz w Stuttgarcie
Rozpęd, który wzięła Świątek do skoku na wygranie tie-breaka, przyniósł skutek na początku drugiego seta, bo Polka błyskawicznie przełamała Brytyjkę. Coraz częściej krzyczała: „jazda!”, powiększając przewagę - także mentalną. Gdy Raducanu poślizgnęła się w trzecim gemie i upadła na mączce, brudząc całe plecy, mogliśmy to odczytywać nie tylko jako pech, ale także sygnał bezradności w starciu ze świetnie grającą rywalką, ale Brytyjka wcale nie rzuciła ręcznika.
Świątek — choć miała takie szanse — nie była w stanie po raz kolejny przełamać Raducanu, która w trudnych momentach ratowała się pierwszym serwisem. Udało się wreszcie w dziewiątym gemie, gdy Raducanu po returnie Polki posłała piłkę w aut, kończąc niezły i zacięty mecz.