Iga Świątek wygrała z Sarą Sorribes Tormo. Więcej radości z tenisa

Iga Świątek rywalizację w Pekinie rozpoczęła od zwycięstwa z Sarą Sorribes Tormo 6:4, 6:3, bo „energia” w wielu akcjach to znów było jej drugie imię. Teraz Polka zagra z Warwarą Graczową. Jeśli zwycięży, zmierzy się z Magdą Linette.

Aktualizacja: 02.10.2023 17:00 Publikacja: 02.10.2023 08:17

Iga Świątek

Iga Świątek

Foto: AFP

Mecz z Tormo był radością dla kibica, bo tym razem zobaczyliśmy nieco lepszą wersję Świątek: odważniejszą, bardziej konsekwentną, skuteczniejszą, wreszcie - cierpliwą.

Wiceliderka rankingu WTA nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji, ale momentami pokazywała już na korcie świeżość, choć jeszcze kilka dni temu w Tokio - zawodniczkom towarzyszyła wówczas duża wilgotność powietrza, gra w tenisa była niemal jak pływanie w rosole - sprawiała wrażenie zmęczonej.

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: Co gryzie dziś Igę

Teraz „energia” to w wielu akcjach znów było drugie imię Świątek, jednak nie należy zapominać, że rywalką była 55. tenisistka rankingu WTA.

Iga Świątek - Sarą Sorribes Tormo. Zasłużone powody do uśmiechu

Polka regularnie posyłała na drugą stronę siatki wygrywające uderzenia. Błędy, których wciąż nie brakowało (15 w pierwszym secie) popełniała zazwyczaj po długich, ciekawych akcjach, a nie u ich zalążka – jak przeciwko Mai Hontamie oraz Wieronice Kudiermietowej w Tokio.

Mierzyła się z przeciwniczką wytrwałą, która podczas Roland Garros siłowała się na korcie z Brazylijką Beatriz Haddad Maią przez blisko cztery godziny. - Musiałam być cierpliwa, bo biega do każdej piłki - nie kryje Świątek.

Panie zagrały ze sobą po raz drugi w karierze. Świątek w lipcu podczas Wimbledonu pokonała Tormo 6:2, 6:0 w 70 minut. Teraz walki na korcie było więcej - zwłaszcza w wygranym przez Polkę 6:4 pierwszym secie - ale przewaga naszej tenisistki była wyraźna. Na pewno większa, niż pokazywał końcowy wynik.

Tym razem - w porównaniu z występami z Tokio - było na korcie znacznie mniej cierpienia, a więcej radości z tenisa.

Świątek drugą partię zaczęła od przełamania, kolejne przyszło już w trzecim gemie. Rywalka nie złożyła broni, dalszą historię tego seta obie panie pisały break pointami.

Widzieliśmy zaciętą rywalizację, ale emocjom u polskich kibiców tym razem towarzyszył raczej spokój niż niepewność. Momentami mógł do nich dołączyć nawet podziw, a może i lekkie zaskoczenie, bo Świątek do punktów z linii końcowej dołożyła sporo wolejów oraz półwolejów.

- Poświęciłam temu elementowi sporo czasu podczas treningów. Mój wolej się zmienia. Jestem naprawdę zadowolona z gry przy siatce - wyjaśnia Polka.

Świątek wygrała drugiego seta 6:3 i po ostatniej piłce miała zasłużone powody do uśmiechu, choć do szczytu formy - możemy domniemywać, że wraz ze sztabem szykuje go na koniec października, kiedy rozpocznie się WTA Finals - jeszcze jej daleko, więc szybko spakowała sprzęt, założyła słuchawki i ruszyła do szatni.

Iga Świątek i jej kalendarz na ostatnie tygodnie sezonu

Występ w Pekinie to dla Świątek prawdopodobnie przedostatni duży turniej w sezonie, później naszą tenisistkę czeka jeszcze tylko wspomniana impreza w Cancun z dziewięciomilionową pulą nagród.

Mogłam skupić się jedynie na pracy oraz na tym, w jaki sposób wrócić do tego spokojniejszego, normalnego rytmu treningów - wyjaśniała Świątek podczas konferencji prasowej lokalnym dziennikarzom.

Polka przed rozpoczęciem rywalizacji w China Open podkreślała, że zaczyna go jako nieco inna tenisistka, bo przestała myśleć o rankingowych punktach i pewien ciężar spadł dzięki temu z jej ramion.

Czytaj więcej

Cierpienie w Tokio. Iga Świątek przegrała z Wieroniką Kudiermietową

Opowiadała też, że teraz chce przede wszystkim zacząć robić na korcie pewne rzeczy inaczej, a nie gonić za punktami, choć przecież dziś to ona może być w trybie ataku, pozycji liderki wreszcie nie broni.

Aryna Sabalenka. Dumna córka Chin

Ranking WTA ma za to przed oczami Aryna Sabalenka. - Chodzi o to, abym zakończyła sezon jako numer jeden na świecie - podkreśla Białorusinka, która przeżywa rok niemal doskonały, skoro wygrała Australian Open, a później była w półfinałach Roland Garros i Wimbledonu oraz finale US Open.

Sabalenka ma nad Świątek ponad tysiąc punktów przewagi, pierwsze miejsce na koniec sezonu może sobie zapewnić w Pekinie.

Jest w strefie komfortu, bo cztery ze swoich pięciu pierwszych tytułów w karierze zdobyła właśnie w Państwie Środka. - Kiedyś nazwano mnie nawet "córką Chin" - zdradziła dziennikarzom.

Czytaj więcej

Polska nieco bliżej gry o Puchar Davisa

Turniej zaczęła od zwycięstwa 6:1, 6:2 z Sofią Kenin, które budzi szacunek, bo Amerykanka sygnalizowała ostatnio wysoką formę, której dowodem były półfinały w San Diego i Guadalajarze.

Teraz Sabalenka zmierzy się z Katie Boulter. 27-letnia Brytyjka w pierwszej rundzie pokonała Magdalenę Fręch 6:4, 3:6, 6:2, choć niektórzy to w Polce widzieli faworytkę.

Przygoda naszej tenisistki z Azją oczywiście na tym meczu się nie kończy, bo teraz planuje występ w Hongkongu. Kolejnym przystankiem dla Fręch będzie prawdopodobnie impreza rangi WTA 250 w Monastyrze.

China Open. Kiedy i z kim zagra Iga Świątek

Świątek we wtorek najwcześniej o 10.30 czasu polskiego (trzeci mecz na korcie Lotus, gdzie wystąpiła także w poniedziałek) zmierzy się z Warwarą Graczową. To moskwiczanka z francuskim paszportem, która w pierwszej rundzie pokonała Anastasiję Potapowa 6:2, 3:6, 6:1.

Będzie to dla Polki 70. singlowy mecz sezonu (jej rekord to 76 spotkań z ubiegłego roku). Nikt w kobiecym tourze nie pracuje równie ciężko - Sabalenka przed przylotem do Pekinu miała ich na koncie 61 - więc Świątek ma prawo do zmęczenia.

Niewykluczone, że niepowodzenie w Tokio było nie tyle efektem psychicznego wyczerpania trudami zawodów, ile również owocem mocniejszego treningu oraz ładowania akumulatorów przed finałem sezonu.

Iga Świątek - Magda Linette. "Polski" mecz na horyzoncie

Wiceliderka rankingu WTA może w trzeciej rundzie zagrać z rodaczką, bo na dobrze sobie znanych chińskich kortach (przez lata miała bazę treningową w Guangzhou, gdzie nie tylko wzbogaciła swój tenis i gust kulinarny, ale także rozkochała się w karaoke) formę odbudowuje Magda Linette.

31-letnia poznanianka kilka dni temu dotarła do finału turnieju w Guangzhou, a w niedzielę - otwierając rywalizację w China Open - pokonała rozstawioną z czternastką Białorusinkę Wiktorię Azarenkę w swoim może najlepszym meczu od Australian Open.

Spotkanie drugiej rundy było dla niej krótkie. Amerykanka Jennifer Brady, która pokonała Linette podczas US Open, z powodu kontuzji poddała mecz po czterech gemach, przy wyniku 3:1 dla naszej tenisistki.

To oznacza, że pojedynek Polek w Pekinie widać już na horyzoncie.

Transmisje turnieju w Canal+ Sport.

tenis
Mirosław Żukowski: Co gryzie dziś Igę
Tenis
Cierpienie w Tokio. Iga Świątek przegrała z Wieroniką Kudiermietową
Tenis
Iga Świątek bez presji, ale z problemami. Polka odczarowuje Tokio
Tenis
Czy uczciwość w tenisie jeszcze istnieje? Echa sprawy Jannika Sinnera
Tenis
Namalowała zwycięstwo na korcie. Amanda Anisimova pokonuje Jelenę Ostapenko